Wybory prezydenckie wygrali praktycznie wszyscy z wyjątkiem PSL. Nic dziwnego, że Waldemar Pawlak, który przegrał nawet z Januszem Korwin-Mikkem musi dziś odpierać ataki uosabiającego niezadowolonych z wicepremiera polityków ludowców Janusza Piechocińskiego. Najciekawsza w tym wszystkim jest dość egzotyczna retoryka stosowana przez obie strony – Waldemar Pawlak kpi z Piechocińskiego nazywając go Smurfem Marudą, a Piechociński odpłaca się porównaniem siebie do reprezentacji Paragwaju, a Waldemara Pawlaka – do reprezentacji Włoch.
Ludowcy kampanię prezydencką potraktowali tak, jakby fakt, iż PSL musi wchodzić do każdego kolejnego parlamentu był zapisany w konstytucji. Czyli – nie prowadzili żadnej kampanii. Waldemar Pawlak nie pojawił się na billboardach, zignorował internet, w którym czuje się podobno jak ryba w wodzie, nie wręczał rolnikom jabłek, ani żadnych innych suwenirów, nie pojawiał się też na wałach. Jego klubowi koledzy byli równie aktywni. W takiej sytuacji nie powinien dziwić fakt, że Pawlak dostał tylko niecałe 2 procent głosów. Zaskakujące jest raczej, że aż tylu Polaków zagłosowało na kandydata, którego nie było.
Pawlak tłumacząc się z porażki mówi, że „wybory prezydenckie to nie jest dyscyplina PSL-u" i żałuje, że nie wysłał do boju kogoś innego. Rezultat byłby pewnie podobny, a Pawlak nie musiałby dzisiaj walczyć ze „Smurfem Marudą”. Prezes PSL powinien jednak zadać sobie pytanie, czy nie jest tak, że współczesna polska polityka przestaje być dyscypliną PSL-u. Wieś w tej kampanii prezydenckiej po raz kolejny pokazała, że bliżej jej do PiS niż do ludowców. W miastach, o które chce walczyć Janusz Piechociński, dominuje PO. Jest jeszcze SLD, które i w miastach i na wsi jest silniejsze od ludowców. W rezultacie może się okazać, że miejsce dla PSL jest przede wszystkim w podręcznikach historii.
Pawlak i Piechociński zamiast bawić publikę barwnymi metaforami powinni więc zastanowić się wraz z resztą ludowców – czy dzisiejszy PSL jest jeszcze potrzebny Polakom? W koalicji z PO ludowcy są zupełnie niewidoczni – może z wyjątkiem Eugeniusza Kłopotka, który co jakiś czas grozi koalicjantom z Platformy palcem. Pawlak, było nie było, minister gospodarki – pozwolił Donaldowi Tuskowi i Jackowi Rostkowskiemu wykraść sobie cały splendor związany z uniknięciem przez Polskę skutków kryzysu ekonomicznego. W dodatku partia tradycyjnie nie ma zamiaru przedstawić nawet zarysu swojego programu – w związku z czym wiadomo tylko, że punktem programowym numer jeden jest obsadzenie jak największej liczby stanowisk w administracji i samorządach. Ale taki akurat program mają wszystkie partie polityczne. Żeby być wybranym potrzeba czegoś jeszcze.
Niezależnie od wyniku meczu Smurf Maruda kontra Włochy – wynik spotkania PSL kontra wyborcy może już za rok okazać się dla ludowców bardzo niekorzystny.
Pawlak tłumacząc się z porażki mówi, że „wybory prezydenckie to nie jest dyscyplina PSL-u" i żałuje, że nie wysłał do boju kogoś innego. Rezultat byłby pewnie podobny, a Pawlak nie musiałby dzisiaj walczyć ze „Smurfem Marudą”. Prezes PSL powinien jednak zadać sobie pytanie, czy nie jest tak, że współczesna polska polityka przestaje być dyscypliną PSL-u. Wieś w tej kampanii prezydenckiej po raz kolejny pokazała, że bliżej jej do PiS niż do ludowców. W miastach, o które chce walczyć Janusz Piechociński, dominuje PO. Jest jeszcze SLD, które i w miastach i na wsi jest silniejsze od ludowców. W rezultacie może się okazać, że miejsce dla PSL jest przede wszystkim w podręcznikach historii.
Pawlak i Piechociński zamiast bawić publikę barwnymi metaforami powinni więc zastanowić się wraz z resztą ludowców – czy dzisiejszy PSL jest jeszcze potrzebny Polakom? W koalicji z PO ludowcy są zupełnie niewidoczni – może z wyjątkiem Eugeniusza Kłopotka, który co jakiś czas grozi koalicjantom z Platformy palcem. Pawlak, było nie było, minister gospodarki – pozwolił Donaldowi Tuskowi i Jackowi Rostkowskiemu wykraść sobie cały splendor związany z uniknięciem przez Polskę skutków kryzysu ekonomicznego. W dodatku partia tradycyjnie nie ma zamiaru przedstawić nawet zarysu swojego programu – w związku z czym wiadomo tylko, że punktem programowym numer jeden jest obsadzenie jak największej liczby stanowisk w administracji i samorządach. Ale taki akurat program mają wszystkie partie polityczne. Żeby być wybranym potrzeba czegoś jeszcze.
Niezależnie od wyniku meczu Smurf Maruda kontra Włochy – wynik spotkania PSL kontra wyborcy może już za rok okazać się dla ludowców bardzo niekorzystny.