Europoseł SLD Wojciech Olejniczak może trafić pod partyjny sąd i zostać wycofany z wyborów prezydenckich w Warszawie – wynika z nieoficjalnych informacji „Wprost”. Powodem jest jego występ na wiecu wyborczym Bronisława Komorowskiego w ostatnim dniu kampanii.
- Jeśli Wojtek jest facetem i ma to, co każdy facet mieć powinien, to zrezygnuje z członkostwa w SLD i przejdzie do Platformy. W tamtym towarzystwie chyba mu lepiej – mówi „Wprost" szef podlaskich struktur Sojuszu Krzysztof Zaręba. Wszystko przez konwencję wyborczą Komorowskiego w Łowiczu, na której w ostatnim dniu kampanii wystąpił Olejniczak. - Zaczynałem tę kampanię z Jurkiem Szmajdzińskim. Dzisiaj nie ma Jerzego wśród nas, ale jestem przekonany, że w tym szczególnym i trudnym momencie byłby razem z nami, byłby razem z tobą, Bronku – powiedział tam europoseł SLD.
- To, co powiedział Olejniczak, to kłamstwo i nadużycie. W głowie mi się nie mieści, by Jerzy Szmajdziński, którego znałem trzydzieści lat, mógł wystąpić na konwencji prawicowej partii – twierdzi prominentny działacza warszawskiego Sojuszu Jerzy Budzyn. - To nawet nie sam występ, ale właśnie słowa, które Wojciech Olejniczak tam wypowiedział, budzą większy niesmak – mówi Włodzimierz Czarzasty, jeden z najbliższych współpracowników szefa Sojuszu Grzegorza Napieralskiego. – Zgodnie ze statutem tego typu zachowaniami powinny zająć się sąd partyjny lub komisja etyki – dodaje. W SLD sąd zajmuje się wymierzaniem cięższych kar a komisja etyki – udziela upomnień.
Czarzasty nie bez powodu wspomina o sądzie i komisji etyki. W SLD podnosi się coraz więcej głosów, że któraś z tych instytucji powinna zająć się zachowaniem Olejniczaka. Z ustaleń „Wprost" wynika, że do złożenia odpowiedniego wniosku do sądu partyjnego przymierzają się już działacze ze Śląska, Łodzi i Warszawy. W stolicy część struktur domaga się nawet wycofania kandydatury Olejniczaka z wyborów prezydenckich. – To prawda, w jednym z kół padł taki wniosek. Zamierzamy się nim zająć – potwierdza nam Budzyn.
Co na to lider Sojuszu? – Przewodniczący ma ważniejsze sprawy na głowie niż zajmowanie się wypowiedziami eurodeputowanych – zapewnia rzeczni SLD Tomasz Kalita. Z Wojciechem Olejniczakiem nie udało nam się skontaktować: nie odbierał od nas telefonu, ani nie odpowiedział na SMS-y.
- To, co powiedział Olejniczak, to kłamstwo i nadużycie. W głowie mi się nie mieści, by Jerzy Szmajdziński, którego znałem trzydzieści lat, mógł wystąpić na konwencji prawicowej partii – twierdzi prominentny działacza warszawskiego Sojuszu Jerzy Budzyn. - To nawet nie sam występ, ale właśnie słowa, które Wojciech Olejniczak tam wypowiedział, budzą większy niesmak – mówi Włodzimierz Czarzasty, jeden z najbliższych współpracowników szefa Sojuszu Grzegorza Napieralskiego. – Zgodnie ze statutem tego typu zachowaniami powinny zająć się sąd partyjny lub komisja etyki – dodaje. W SLD sąd zajmuje się wymierzaniem cięższych kar a komisja etyki – udziela upomnień.
Czarzasty nie bez powodu wspomina o sądzie i komisji etyki. W SLD podnosi się coraz więcej głosów, że któraś z tych instytucji powinna zająć się zachowaniem Olejniczaka. Z ustaleń „Wprost" wynika, że do złożenia odpowiedniego wniosku do sądu partyjnego przymierzają się już działacze ze Śląska, Łodzi i Warszawy. W stolicy część struktur domaga się nawet wycofania kandydatury Olejniczaka z wyborów prezydenckich. – To prawda, w jednym z kół padł taki wniosek. Zamierzamy się nim zająć – potwierdza nam Budzyn.
Co na to lider Sojuszu? – Przewodniczący ma ważniejsze sprawy na głowie niż zajmowanie się wypowiedziami eurodeputowanych – zapewnia rzeczni SLD Tomasz Kalita. Z Wojciechem Olejniczakiem nie udało nam się skontaktować: nie odbierał od nas telefonu, ani nie odpowiedział na SMS-y.