Z kolei według rzecznika klubu PiS Mariusza Błaszczaka, krzyż "powinien pozostać tam, gdzie przynieśli go ludzie w spontanicznym odruchu solidarności z tymi, którzy odeszli i odruchu wsparcia dla tych, których osierocili". Odnosząc się do propozycji PSL, powiedział, że "włączanie się polityków w to, gdzie ma stać krzyż, jest niedobrym posunięciem". W ocenie Błaszczaka, miejsce przed Pałacem Prezydenckim jest symboliczne i zostało spontanicznie wybrane przez miliony ludzi, którzy przynosili tam kwiaty i zapalali znicze. - Dziwi mnie, że prezydent Bronisław Komorowski zaczyna swoją prezydenturę od wniosku o usunięcie krzyża spod Pałacu Prezydenckiego - dodał poseł PiS.
Ryszard Kalisz z SLD, który był szefem Kancelarii byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, zwrócił uwagę, że Pałac Prezydencki to budynek administracji prezydenckiej i - w jego ocenie - "przed budynkami państwowymi nie powinno być symboli żadnej wiary". - To samo w Sejmie, który jest budynkiem organu władzy ustawodawczej - dodał. W ocenie Kalisza, najwłaściwsze miejsce dla krzyża, który obecnie stoi przed Pałacem Prezydenckim jest na przykład kościół pw. Świętego Krzyża, czy Świątynia Opatrzności Bożej. - W mniejszym stopniu, ale też bym nie protestował, gdyby to było w kwaterze na cmentarzu wojskowym na Powązkach, gdzie pochowana jest część ofiar tragedii smoleńskiej, ale nie w przestrzeni wspólnej wszystkich obywateli, w przestrzeni państwowej - powiedział polityk Sojuszu.
W minionym tygodniu Komorowski - jeszcze jako marszałek Sejmu - informował, że w Sejmie mają zostać odsłonięte dwie tablice poświęcone ofiarom katastrofy smoleńskiej: jedna ma być poświęcona pamięci posłów i senatorów, a druga ma upamiętnić marszałka Sejmu Macieja Płażyńskiego.
PAP, arb