"To co dla mnie i niektórych praktyków polityki było zrozumiałe, budziło całkiem inne oceny wśród moich partyjnych przyjaciół" - ironizuje Palikot. I na dowód tego, że to jednak on ma racje przytacza wyniki sondażu, który zamówił w SMG/KRC Millward Brown. "Aż 13 % respondentów stwierdziło, że głosując na Bronisława Komorowskiego kierowało się moją rekomendacją, dla 8 % wyborców miało to zdecydowany wpływ. Po drugie z badań wynika, że moja opinia była ważna dla mieszkańców województw: zachodniopomorskiego, kujawsko-pomorskiego, śląskiego, pomorskiego i lubuskiego. Jest to dosyć oczywiste, zważywszy na siłę PO w tych województwach i pewne lewicowe resentymenty, trwałe w tych regionach. Po trzecie – co jest dla mnie szczególnie miłe, aż 51 % mieszkańców mojego rodzinnego województwa – lubelskiego stwierdziło, że moje poparcie udzielane kandydatowi PO miało decydujące znaczenie przy głosowaniu na Prezydenta Komorowskiego" - wylicza Palikot.
"Nijak się do tego mają zarzuty grupki lubelskich posłów, że zaszkodziłem kandydatowi Platformy na Lubelszczyźnie" - tryumfuje poseł. I dodaje, że miał stosunkowo dużą siłę przebicia wśród wyborców PiS. "Takie są fakty. Dlatego moi mili oportuniści, na przyszłość polecam Wam, abyście jednak przed wygłaszaniem nieprzemyślanych, często krzywdzących osądów wypili szklankę wody i zażyli krople walerianowe, bo Wasze opinie i analizy wcale nie muszą być zgodne z tym, co myślą ci najważniejsi – Polacy" - tryumfuje poseł z Lublina.
arb