Coraz ciemniejsze chmury zbierają się nad posłem Januszem Palikotem. Członkowie Platformy w większości odcinają się od kontrowersyjnych stwierdzeń swojego bogatego kolegi. Komorowski i Tusk już nie stoją za Palikotem w imię solidarności partyjnej, Schetyna nie ukrywa, że nie widzi dla niego miejsca w PO. Trudno sobie wyobrazić sytuację w której poseł z Lublina zostałby ponownie wybrany do władz klubu.
Sam Palikot zdaje sobie sprawę ze swojej sytuacji. Mimo że otwarcie wypowiada się o chęci pozostania w Platformie to, jako doświadczony przedsiębiorca wie, że trzeba być przygotowanym na każdy wariant. Swojego czasu mówiło się o możliwości zmienienia przez Palikota szyldu partyjnego na SLD. Teraz pojawił się odważniejszy pomysł – założenie własnej partii. Oczywiście słowa Palikota o dziesięciu milionach popierających go Polaków trzeba traktować w kategorii groteski. Nawet jeśli, jakimś cudem, tajemniczy sondaż według, którego co czwarty Polak uważa, że to tragicznie zmarły prezydent „ma krew na rękach" i jest odpowiedzialny za katastrofę pod Smoleńskiem, ma pokrycie w rzeczywistości, to trzeba być naprawdę politykiem ogromnej wiary aby uwierzyć, że owi Polacy wybiorą partię Palikota tylko z tego powodu.
Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli Palikot rozstanie się z Platformą, to swoją partię prawdopodobnie założy. Posiada zaplecze finansowe, jest rozpoznawalny, dla niektórych nawet stał się marką - a to już połowa sukcesu. Partia podobno ma być centrolewicowa. Znając Palikota można jednak w ciemno obstawiać, że z jakimś konkretnym ideologicznym programem nie miałaby wiele wspólnego. Z jednej strony nasz jedyny skandalista zgromadziłby wokół siebie dorobkiewiczów, chcących jeszcze z fruktów władzy skorzystać. Z drugiej: politycznych showmanów, którzy aktualnie nie zagrzali nigdzie miejsca. Możemy się zatem spodziewać, że w szeregach nowej partii znajdziemy nawet… Andrzeja Leppera - w końcu w przeliczeniu na pieniądze wydane na kampanię, to zdobyte przez niego głosy były najtańsze. Pomyśleć tylko co się będzie działo gdyby jego „charyzmę" finansowały zasoby Palikota. Zapewne nie zabrakłoby miejsca dla Joanny Senyszyn, która pod względem głupot wypowiadanych pod płaszczykiem „mówienia tego co się myśli", momentami nawet przewyższa założyciela ewentualnej partii. Do kompletu dobrze pasowałaby również Sandra Lewandowska, może mało kontrowersyjna, ale rozbiera się na plaży przed fotoreporterami, tańczy z gwiazdami, a to w naturalny sposób umacniałoby jej pozycję w partii.
Nie ma się jednak o co martwić. Nawet jeśli centrolewica Palikota wejdzie kiedyś do Parlamentu to rządzić nami nie będzie. Strach jednak pomyśleć co się będzie działo, gdy włączymy wiadomości.
Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli Palikot rozstanie się z Platformą, to swoją partię prawdopodobnie założy. Posiada zaplecze finansowe, jest rozpoznawalny, dla niektórych nawet stał się marką - a to już połowa sukcesu. Partia podobno ma być centrolewicowa. Znając Palikota można jednak w ciemno obstawiać, że z jakimś konkretnym ideologicznym programem nie miałaby wiele wspólnego. Z jednej strony nasz jedyny skandalista zgromadziłby wokół siebie dorobkiewiczów, chcących jeszcze z fruktów władzy skorzystać. Z drugiej: politycznych showmanów, którzy aktualnie nie zagrzali nigdzie miejsca. Możemy się zatem spodziewać, że w szeregach nowej partii znajdziemy nawet… Andrzeja Leppera - w końcu w przeliczeniu na pieniądze wydane na kampanię, to zdobyte przez niego głosy były najtańsze. Pomyśleć tylko co się będzie działo gdyby jego „charyzmę" finansowały zasoby Palikota. Zapewne nie zabrakłoby miejsca dla Joanny Senyszyn, która pod względem głupot wypowiadanych pod płaszczykiem „mówienia tego co się myśli", momentami nawet przewyższa założyciela ewentualnej partii. Do kompletu dobrze pasowałaby również Sandra Lewandowska, może mało kontrowersyjna, ale rozbiera się na plaży przed fotoreporterami, tańczy z gwiazdami, a to w naturalny sposób umacniałoby jej pozycję w partii.
Nie ma się jednak o co martwić. Nawet jeśli centrolewica Palikota wejdzie kiedyś do Parlamentu to rządzić nami nie będzie. Strach jednak pomyśleć co się będzie działo, gdy włączymy wiadomości.