- Nie widzę powodów do zgorszenia - mówił w TVN24 Paweł Kowal o planowanym przez PiS zwróceniu uwagi Brukseli na śledztwo smoleńskie.
Kowal nie ma jeszcze informacji o tym, co będzie zawierać "biała księga" dotycząca katastrofy smoleńskiej. Zależałoby mu jednak, aby opisano tam "problemy z informowaniem opinii publicznej". Eurodeputowany nie odniósł się do dyskusji o "wyścigu do Smoleńska". Zauważa natomiast, że zabrakło oficjalnych komunikatów w sprawie wypadków. Zdaniem Kowala zastąpiły je "piękne i okrągłe słowa" wypowiadane tuż po katastrofie przez rządzących.
- Dziennikarze także dowiadują się wszystkiego z przecieków a nie od osób uprawnionych. Wydaje mi się, że - jeśli chodzi o demokratyczne podejście do problemu, transparentność - międzynarodowy nadzór parlamentarny może coś dać. Nie widzę tu powodów do zgorszenia - motywuje potrzebę rozpatrzenia katastrofy TU-154 Kowal.
Europoseł przyznał też, że "nigdy nie zapomni" sms-ów, jakie wysyłał do współpracowników premiera, z którymi "był i jest w dobrych relacjach", kiedy konwój ich wyprzedzał. - Pisałem, żeby dotrzymali słowa i - tak jak umówiliśmy się przed wylotem z Warszawy - by nie było żadnych problemów z dojazdem. Przewidywałem wtedy, że takie gesty będą rzutowały na wiele lat i staną się później problemem - komentuje europoseł.
TVN 24, PP