Gdyby Rosjanie faktycznie byli odpowiedzialni, lub współodpowiedzialni za katastrofę prezydenckiego Tu-154M, nie mogliby sobie wymyślić lepszego scenariusza, niż postawienie na czele komisji badającej przyczyny tragedii smoleńskiej Antoniego Macierewicza.
Macierewicz już wie, że w Smoleńsku miała miejsce zbrodnia. Nie tragedia, nie katastrofa – ale właśnie zbrodnia. Oprócz tego jednego słowa Macierewicz ma nam niewiele więcej do powiedzenia. Jaka zbrodnia? Nie wiadomo. Kto ją popełnił? Nie wiadomo. Dlaczego? Nie wiadomo. Wiadomo jednak, że była to zbrodnia.
Moje pytania są oczywiście naiwne, bo przecież gdy w kontekście katastrofy smoleńskiej poseł PiS mówi „zbrodnia" – to wszystko już wiadomo. Putin do spółki z Miedwiediewem wykorzystali fakt, że prezydent stracił czujność i przekroczył granicę z naszym wschodnim sąsiadem. A tu już czekało FSB, myśliwce, artyleria przeciwlotnicza, a pewnie i na pokładzie Tu-154 (rosyjskiego samolotu!) szpiedzy podrzucili bombę albo dwie. Niejasny jest tylko udział w całej tej misternej intrydze Donalda Tuska, ale gdyby tylko pozwolono Macierewiczowi przesłuchać premiera, niechybnie okazałoby się, że i on jest w tę sprawę zamieszany. Wszak nie ma niewinnych – są tylko źle przesłuchani.
Czy Macierewicz nie wie, że kiedy mówi o zbrodni, nie mając na to absolutnie żadnych dowodów, wywoła kpiny takich wrednych publicystów jak ja, którzy nie chcą uwierzyć na słowo panu posłowi? Ależ wie, bo jak zauważyła Jadwiga Staniszkis, jest człowiekiem inteligentnym. Ale, jako inteligentny człowiek wie również, że za półtora roku będą wybory parlamentarne. I wie, że aby przez kolejne cztery lata opowiadać o zbrodniach na koszt podatników trzeba przypomnieć swoim sympatykom, że się nie straciło zęba. Macierewicz zdaje sobie bowiem sprawę, że ci, którzy głosują na niego – już od dawna wiedzą, że w Smoleńsku popełniono zbrodnię. Więc nie może ich zawieść.
Najgorszy w tym wszystkim nie jest jednak cynizm Macierewicza, skupionego na ugłaskiwaniu swojego radykalnego elektoratu. Najgorsze jest to, że wojowniczy poseł PiS przy okazji ośmiesza zupełnie poważne pytanie o zachowanie rosyjskich kontrolerów na lotnisku Siewiernyj. Sporo wskazuje na to, że wprawdzie nie popełnili oni zbrodni, ale dopuścili się poważnych uchybień pozwalając Tu-154M zejść na wysokość 20 metrów. Ale kto teraz potraktuje poważnie pytania o zachowanie kontrolerów, skoro po występie Macierewicza bardzo łatwo takie pytania podpiąć pod „zbrodnicze teorie" przedstawione przez posła PiS – i po prostu je wyszydzić? I to jest prawdziwa zbrodnia.
Zaprawdę, jeśli Rosjanie są współwinni katastrofy w Smoleńsku, nie mogli sobie znaleźć lepszego adwokata niż Macierewicz. Brawo panie pośle.
Moje pytania są oczywiście naiwne, bo przecież gdy w kontekście katastrofy smoleńskiej poseł PiS mówi „zbrodnia" – to wszystko już wiadomo. Putin do spółki z Miedwiediewem wykorzystali fakt, że prezydent stracił czujność i przekroczył granicę z naszym wschodnim sąsiadem. A tu już czekało FSB, myśliwce, artyleria przeciwlotnicza, a pewnie i na pokładzie Tu-154 (rosyjskiego samolotu!) szpiedzy podrzucili bombę albo dwie. Niejasny jest tylko udział w całej tej misternej intrydze Donalda Tuska, ale gdyby tylko pozwolono Macierewiczowi przesłuchać premiera, niechybnie okazałoby się, że i on jest w tę sprawę zamieszany. Wszak nie ma niewinnych – są tylko źle przesłuchani.
Czy Macierewicz nie wie, że kiedy mówi o zbrodni, nie mając na to absolutnie żadnych dowodów, wywoła kpiny takich wrednych publicystów jak ja, którzy nie chcą uwierzyć na słowo panu posłowi? Ależ wie, bo jak zauważyła Jadwiga Staniszkis, jest człowiekiem inteligentnym. Ale, jako inteligentny człowiek wie również, że za półtora roku będą wybory parlamentarne. I wie, że aby przez kolejne cztery lata opowiadać o zbrodniach na koszt podatników trzeba przypomnieć swoim sympatykom, że się nie straciło zęba. Macierewicz zdaje sobie bowiem sprawę, że ci, którzy głosują na niego – już od dawna wiedzą, że w Smoleńsku popełniono zbrodnię. Więc nie może ich zawieść.
Najgorszy w tym wszystkim nie jest jednak cynizm Macierewicza, skupionego na ugłaskiwaniu swojego radykalnego elektoratu. Najgorsze jest to, że wojowniczy poseł PiS przy okazji ośmiesza zupełnie poważne pytanie o zachowanie rosyjskich kontrolerów na lotnisku Siewiernyj. Sporo wskazuje na to, że wprawdzie nie popełnili oni zbrodni, ale dopuścili się poważnych uchybień pozwalając Tu-154M zejść na wysokość 20 metrów. Ale kto teraz potraktuje poważnie pytania o zachowanie kontrolerów, skoro po występie Macierewicza bardzo łatwo takie pytania podpiąć pod „zbrodnicze teorie" przedstawione przez posła PiS – i po prostu je wyszydzić? I to jest prawdziwa zbrodnia.
Zaprawdę, jeśli Rosjanie są współwinni katastrofy w Smoleńsku, nie mogli sobie znaleźć lepszego adwokata niż Macierewicz. Brawo panie pośle.