- Wszyscy spodziewali się, że moja rywalizacja z Waldemarem Pawlakiem będzie odbywała się w atmosferze krzyku, piany, skakania sobie do oczu. A to nie polega na tym, że ustawię się w roli hakowego, bo takie zachowanie jest najprostsze, ja wymagam od siebie dużo więcej - mówi Piechociński. Poseł chciałby zmienić sposób funkcjonowania swojej partii oraz sposób komunikacji PSL z otoczeniem. W tym celu zabiega o zwołanie przedterminowego kongresu, który jak sam mówi, może być kongresem wyborczym.
Słaby wynik Waldemara Pawlaka źle wróży jego partii przed wyborami samorządowymi. To, zdaniem Piechocińskiego, może być ostatnia okazja PSL do obrony centrum, czyli alternatywy wobec trwającej od 2005 r. walki PO - PiS.
Aby uzyskać dobry wynik w tym głosowaniu, trzeba ruszyć aktywnie w teren i to nie tam, gdzie PSL ma 40 - 60 proc. poparcia, ale gdzie wynosi ono zaledwie 3 albo niecały 1 proc - przekonuje Piechociński. - Konkurencja jedzie na wieś i sprzedaje program PSL jako własny. Musimy pokazać, że to nasze - apeluje parlamentarzysta.