"Wprowadzenie stanu wojennego było legalne"

"Wprowadzenie stanu wojennego było legalne"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Stan wojenny w 1981 r. można było wprowadzić, sięgając do nieuchylonych zapisów prawa II RP - uważa b. wiceminister sprawiedliwości z PRL Tadeusz S., świadek w procesie autorów stanu wojennego.
W środę Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował proces, który trwa od września 2008 r. Odpowiadają w nim: b. I sekretarz PZPR, b. premier i b. szef MON 86-letni gen. Wojciech Jaruzelski, b. I sekretarz PZPR 82-letni Stanisław Kania, b. szef MSW 83-letni gen. Czesław Kiszczak oraz b. członkini Rady Państwa PRL 79-letnia Eugenia Kempara.

Obecny był tylko Kania. Jaruzelski jest w szpitalu i - zdaniem lekarzy - do końca sierpnia nie będzie mógł brać udziału w procesie; prosił, by kontynuować sprawę bez niego. Prokurator IPN wnosił o nowe badania, na co sąd się nie zgodził, bo nieobecność Jaruzelskiego nie utrudnia procesu.

82-letni Tadeusz S. był jednym z oskarżonych za stan wojenny, ale jego sprawę sąd umorzył w 2009 r., bo pion śledczy IPN nie wystąpił o uchylenie jego immunitetu sędziowskiego (jest sędzią w stanie spoczynku). IPN twierdził, że nie musiał o to występować - sąd uznał inaczej. S. był oskarżony o przekroczenie uprawnień przez podżeganie w grudniu 1981 r. Rady Państwa do uchwalenia dekretów o stanie wojennym wbrew konstytucji PRL - bo podczas sesji Sejmu.

"Zostałem wezwany na posiedzenie Rady Państwa w nocy z 12 na 13 grudnia w zastępstwie ministra sprawiedliwości" - zeznał w środę świadek. Dodał, że jedyne pytanie do niego padło od przewodniczącego Rady Państwa Henryka Jabłońskiego, który chciał wiedzieć czy sędziowie są przygotowani do sądzenia w trybie doraźnym osób naruszających dekrety o stanie wojennym. "Odpowiedziałem, że nie tylko są nieprzygotowani, ale i nieuprzedzeni" - dodał świadek.

S. przyznał, że Rada Państwa nie mogła uchwalać dekretów podczas sesji Sejmu. "Tego ze mną nikt nie konsultował" - dodał. Zarazem świadek podkreślił, że tylko Rada Państwa, a nie Sejm, mogła podjąć uchwałę o wprowadzeniu stanu wojennego. Zwrócił też uwagę, że w styczniu 1982 r. Sejm PRL zatwierdził dekrety o stanie wojennym, co - jego zdaniem - oznaczało ich "prawną aprobatę". Przypomniał także, że w 1996 r. Sejm (głosami koalicji SLD-PSL - PAP) zdecydował nie stawiać twórców stanu wojennego przed Trybunałem Stanu. "Jak dziś IPN może uznawać dekrety za nielegalne?" - pytał retorycznie świadek.

Zdaniem S., przy wprowadzaniu stanu wojennego można było sięgnąć do nieuchylonych zapisów prawa II RP, w których - jak zaznaczył - także przewidywano internowania oraz sądy w trybie doraźnym.

Pion śledczy IPN złożył wniosek, by sąd włączył do akt sprawy tzw. notatkę Anoszkina, według której Jaruzelski miał w grudniu 1981 r. prosić o interwencję ZSRR, gdyby stan wojenny się nie powiódł (czemu b. szef WRON zaprzecza). IPN chce też, by jako świadek w sądzie zeznawał dokumentalista Dariusz Jabłoński, który uzyskał ten dokument. Sąd rozpatrzy te wnioski w czasie wakacyjnej przerwy.

Następna rozprawa w procesie - 2 września. Tadeusz S. ma jeszcze dodatkowo zeznawać 28 września.

W kwietniu 2007 r. pion śledczy IPN z Katowic oskarżył dziewięć osób. Po wyłączeniu spraw trzech oskarżonych i śmierci dwojga innych, w procesie zostało czworo podsądnych. Jaruzelski, Kania i Kiszczak są oskarżeni o kierowanie lub o udział "w związku przestępczym o charakterze zbrojnym", który na najwyższych szczeblach władzy PRL przygotowywał stan wojenny (za kierowanie takim związkiem grozi do 10 lat więzienia; za udział w nim - do 8 lat).

Odpierając zarzut jako absurdalny, Jaruzelski ironizował, że oznacza on, iż można być "i legalną władzą, i nielegalną organizacją". Kania, który szefem PZPR przestał być w październiku 1981 r., ma zarzut za to, że wiosną 1981 r. podpisał dokument pn. "Myśl przewodnia stanu wojennego". Uznaje on związek przestępczy za "twór wirtualny, stworzony przez IPN na polityczne zapotrzebowanie".

Drugi zarzut wobec Jaruzelskiego to podżeganie członków Rady Państwa do przekroczenia ich uprawnień. Kempara odpowiada za takie przekroczenie uprawnień, za co grozi do 3 lat więzienia. Oskarżeni twierdzą, że działali w stanie "wyższej konieczności" wobec groźby sowieckiej interwencji. W grudniu 1981 r. nie było takiej groźby - replikuje IPN.

PAP, im