Prawo i Sprawiedliwość to wymarzona opozycja dla rządzącej koalicji. Zamiast zajmować się pracą parlamentarną, PiS wzięło się za funeralne igrzyska - 120 posłów i senatorów tej partii zamierza się bawić dwa razy w tygodniu w rozwiązywanie zagadki katastrofy pod Smoleńskiem. Zespół poselski, zwany komisją Macierewicza, od nazwiska przewodniczącego, skutecznie będzie nie tylko zabierał parlamentarzystom czas, ale również skupi na sobie uwagę mediów, a tym samym odciągnie ją od działań rządu.
Efekty takiej strategii już mam: wczoraj minister Michał Boni zasugerował, że w najbliższym czasie rząd może podnieść wysokość składki rentowej, a także niektórych podatków, w ramach walki z dziurą finansów państwa - a opozycja praktycznie nie zająknęła się na ten temat, choć przecież np. podniesienie VAT uderza głównie w konsumentów. Poza tym taki ruch może pobudzić inflację.
Prawo i Sprawiedliwość nie ma ochoty przejmować się problemami państwa. Jarosława Kaczyńskiego interesuje głównie sprawa "dorwania" Donalda Tuska i ideologiczne hasła, głoszone pod twardy elektorat i media. PiS jest cały czas na wojnie. Dlatego właśnie osoby, które w tej formacji znają się na sprawach gospodarczych, społecznych, czy polityki zagranicznej - tacy jak Paweł Poncyliusz, Joanna Kluzik-Rostkowska, Paweł Kowal, zostali odsunięci na boczny tor. Kaczyńskiemu potrzebni są sprawni "żołnierze", w stylu Joachima Brudzińskiego, czy Marka Kuchcińskiego, a nie ludzie, od których ciężko wyegzekwować pełną uległość.
Kaczyński swoimi wypowiedziami i decyzjami sprowadził swoją partię znów do 25-procentowego poparcia. I znów będzie czekał na cud, który wyniesie go do władzy. Ale ten cud się nie zdarzy. Ani kryzys, ani afera hazardowa, katastrofa smoleńska, czy powódź, nie naruszyły hegemonii Platformy Obywatelskiej i zaufania do Donalda Tuska.
Marzeniem Kaczyńskiego było stworzenie w Polsce systemu dwupartyjnego, gdzie dwie partie - jedna konserwatywna, centroprawicowa (PiS), a druga liberalna i centrolewicowa (PO) będą się wzajemnie szachować i zmieniać u sterów władzy. Doprowadził jednak do sytuacji zbliżonej do modelu znacznie mniej korzystnego dla PiS-u. Mamy jedną dużą partię władzy i drugą, mniejszą, bez szans na przejęcie steru rządów. Jest to układ zamknięty, w którym opozycja nie ma szans na zamienienie się miejscami z rządzącymi, ale zawsze wejdzie do parlamentu i zdobędzie sporą pulę miejsc w Sejmie, a także w samorządach. To konserwowanie układu, w którym opozycja zbiera pewne profity, nie biorąc odpowiedzialności za państwo.
W roku 2006 popularne było hasło wyborcze - "Głosując na PiS, wybierasz Samoobronę". Dziś to samo hasło powinno brzmieć - "Głosując na PiS, wzmacniasz Platformę". Kiedy się wyborcy zorientują, że popierając Jarosława Kaczyńskiego, tak naprawdę budują pozycję jego adwersarza, Donalda Tuska?
Prawo i Sprawiedliwość nie ma ochoty przejmować się problemami państwa. Jarosława Kaczyńskiego interesuje głównie sprawa "dorwania" Donalda Tuska i ideologiczne hasła, głoszone pod twardy elektorat i media. PiS jest cały czas na wojnie. Dlatego właśnie osoby, które w tej formacji znają się na sprawach gospodarczych, społecznych, czy polityki zagranicznej - tacy jak Paweł Poncyliusz, Joanna Kluzik-Rostkowska, Paweł Kowal, zostali odsunięci na boczny tor. Kaczyńskiemu potrzebni są sprawni "żołnierze", w stylu Joachima Brudzińskiego, czy Marka Kuchcińskiego, a nie ludzie, od których ciężko wyegzekwować pełną uległość.
Kaczyński swoimi wypowiedziami i decyzjami sprowadził swoją partię znów do 25-procentowego poparcia. I znów będzie czekał na cud, który wyniesie go do władzy. Ale ten cud się nie zdarzy. Ani kryzys, ani afera hazardowa, katastrofa smoleńska, czy powódź, nie naruszyły hegemonii Platformy Obywatelskiej i zaufania do Donalda Tuska.
Marzeniem Kaczyńskiego było stworzenie w Polsce systemu dwupartyjnego, gdzie dwie partie - jedna konserwatywna, centroprawicowa (PiS), a druga liberalna i centrolewicowa (PO) będą się wzajemnie szachować i zmieniać u sterów władzy. Doprowadził jednak do sytuacji zbliżonej do modelu znacznie mniej korzystnego dla PiS-u. Mamy jedną dużą partię władzy i drugą, mniejszą, bez szans na przejęcie steru rządów. Jest to układ zamknięty, w którym opozycja nie ma szans na zamienienie się miejscami z rządzącymi, ale zawsze wejdzie do parlamentu i zdobędzie sporą pulę miejsc w Sejmie, a także w samorządach. To konserwowanie układu, w którym opozycja zbiera pewne profity, nie biorąc odpowiedzialności za państwo.
W roku 2006 popularne było hasło wyborcze - "Głosując na PiS, wybierasz Samoobronę". Dziś to samo hasło powinno brzmieć - "Głosując na PiS, wzmacniasz Platformę". Kiedy się wyborcy zorientują, że popierając Jarosława Kaczyńskiego, tak naprawdę budują pozycję jego adwersarza, Donalda Tuska?