- Pozbawiono mnie prawa do odwołania, do bezstronnego sądu, do jawnego sądu, to skandal - krzyczał mężczyzna. Jak mówił, uchwała Sądu Najwyższego "będzie dotknięta wadą nieważności, bowiem całe postępowanie sądowe jest dotknięte wadą nieważności". Zarzucał też prokuratorowi generalnemu, że "nie poinformował społeczeństwa, że Bronisław Komorowski popełnił przestępstwa urzędnicze". - Jest to skandal nad skandale - wykrzykiwał.
Sąd uspokajał mężczyzn. Ostrzegał, że będą usunięci z sali, jeśli nadal będą zakłócać porządek. Ostatecznie ogłoszono przerwę do godz. 10.45; salę opuścili wszyscy z wyjątkiem jednego z protestujących, który wyszedł po chwili w eskorcie policji.Po wznowieniu obrad o godzinie 11 przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Stefan Jaworski i Prokurator Generalny Andrzej Seremet wnioskowali o stwierdzenie ważności wyboru Bronisława Komorowskiego na prezydenta.
W tegorocznych wyborach do SN wpłynęło 378 protestów wyborczych; tylko 16 z nich uznano za zasadne. Prokurator Generalny Andrzej Seremet podkreślał, że żadne ze stwierdzonych uchybień nie miało wpływu na wynik wyborów. W poprzednich wyborach prezydenckich w 1990 r. wpłynęło 99 protestów, w 1995 r. - 594 tys. 963 protestów, w 2000 r. - 96 protestów, w 2005 r. - 51 protestów. Przewodniczący PKW powiedział, że kampania przebiegała spokojnie, bez większych zakłóceń. Jak zaznaczył, zarówno 20 czerwca jak i 4 lipca, w dniach I i II tury głosowania, nie było przypadków przerywania lub przedłużania głosowania.
Po oświadczeniach złożonych przez przewodniczącego PKW i Prokuratora Generalnego Sądu Najwyższy udał się na naradę, po której ogłosił swoją decyzję w sprawie ważności tegorocznych wyborów prezydenckich. Sąd Najwyższy rozstrzygnął o ważności wyborów w składzie całej Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez PKW oraz po rozpoznaniu protestów.PAP, arb