"Trudno o lepszy przykład niż ten, jaki dał Jan Paweł II, okazując mądrość i takt w sprawie podobnego sporu dotyczącego innego uświęconego miejsca, na którym też zamordowano niewinnych, tj. Auschwitz" - pisze we wtorkowym wydaniu "WSJ" William McGurn.
Przypomina on, że "chociaż wielu katolików, nie tylko w Polsce, nie mogło zrozumieć, jak karmelitanki modlące się za dusze zmarłych mogły kogokolwiek urazić", polski papież po pewnym czasie poprosił je, aby opuściły stojący na terenie dawnego obozu klasztor, gdyż "doszedł do wniosku, że ich obecność czyni więcej szkody niż pożytku".
"Jest w tym pewna lekcja. Nawet ci, którzy popierają ten nowy ośrodek islamski (w pobliżu Strefy Zero, miejsca ataku 11 września 2001 - PAP), mogą z pewnością zrozumieć, dlaczego uczucia niektórych Amerykanów są zranione pomysłem meczetu tam, gdzie islamscy terroryści zabili ponad 2700 niewinnych ludzi" - pisze McGurn.
"Jeżeli uczucia w wypadku Auschwitz były tak żywe po prawie połowie stulecia (konflikt z karmelitankami miał miejsce w latach 80. - PAP), trudno nie dostrzec, dlaczego pozostają żywe w wypadku Strefy Zero w niespełna 10 lat od ataku" - dodaje.
Autor uznaje za ważne argumenty zwolenników meczetu powołujących się na zasadę wolności religii, takich jak burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg. Przyjmuje też za wiarygodne wyjaśnienia sponsorów projektu - umiarkowanych muzułmanów, którzy mówią, że meczet będzie "antidotum na 11 września", ponieważ "nasza religia została zawłaszczona przez ekstremistów" - jak to ujął imam Feisal Abdul Rauf z organizacji Cordoba Initiative, która wysunęła kontrowersyjny projekt.
Według publicysty "WSJ" przeważają jednak inne względy - szacunek dla uczuć tych, dla których meczet koło Ground Zero jest bolesny i obraźliwy. "Nie wszystkie poważne kwestie mogą być sprowadzone do praw (swobody religii - PAP). Trudno nie zgodzić się z oceną, że kontrowersja, jaką wywołał plan budowy meczetu akurat w tym miejscu, może zaszkodzić procesowi pojednania" - pisze autor, wracając w konkluzji do decyzji polskiego papieża w sprawie karmelitanek.
"Papież uznał, że samo posiadanie prawa, żeby coś zrobić, nie oznacza, że zrobić to jest rzeczą słuszną" - czytamy w zakończeniu artykułu.
PAP, pp