- W Polsce zapanowała moda, że kilkunastu ludzi jest w stanie zepsuć ważne wydarzenie państwowe i pokazać światu, że Polacy są nietolerancyjni - ubolewa eurodeputowany SLD Wojciech Olejniczak mówiąc o protestach przed krzyżem upamiętniającym bolszewickich żołnierzy poległych w czasie wojny 1920 roku w Ossowie. Ostatecznie do uroczystego odsłonięcia monumentu nie doszło.
Przeciwko odsłonięciu pomnika upamiętniającego śmierć bolszewickich żołnierzy protestowała kilkudziesięcioosobowa grupa mieszkańców Ossowa i okolicznych miejscowości, którzy podkreślali, że monument jest "aktem pogardy dla Polaków".
Zdaniem Olejniczaka wydarzenia, które miały miejsce w Ossowie wpisują się w pewną regułę - tak jak w przypadku próby przeniesienia krzyża spod Pałacu Prezydenckiego, tak i w Ossowie "20-30 osób zdemolowało ważne uroczystości". - Tym ludziom bardziej potrzebny jest psychiatra niż negocjator - mówi twardo o protestujących Olejniczak. - Państwo polskie musi być silniejsze - dodaje. I oskarża PiS o to, że partia Jarosława Kaczyńskiego autoryzuje takie zachowania.
Odpowiadając na zarzuty Olejniczaka eurodeputowany PiS Paweł Kowal podkreślił, że w przypadku pomnika w Ossowie popełniono błąd wybierając niefortunną datę jego odsłonięcia. Według niego pomnik udałoby się odsłonić bez problemów, gdyby nie fakt, że chciano tego dokonać w 90. rocznicę Cudu nad Wisłą.TVN24, arb