Gdy happening zmienia się w politykę

Gdy happening zmienia się w politykę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Janusz Palikot, lider lubelskiej Platformy, nie wyklucza, że jeśli zostanie wyrzucony z PO, założy własną partię. Politolodzy nie są zgodni co do realnych szans posła. Jedno jest pewne: był szum wokół krzyża, będzie szum wokół Palikota.
2 października w Warszawie odbędzie się Kongres Ruchu Poparcia Janusza Palikota. Niewykluczone, że stanie się on zalążkiem nowej partii. I choć brzmi to jak kiepski gag z amerykańskiej komedii kategorii C, szanse posła z Lublina są wysokie. Poszła bowiem w ruch maszyna trudna do zatrzymania.

Janusz Palikot sprawnie wykorzystuje dobrodziejstwa nowoczesnych środków komunikacyjnych. Facebookowa grupa RPP – Ruch Poparcia Palikota - liczy już prawie sześć tysięcy członków. Na stronie Ruchu umieszczono do tej pory ponad 27 tys. wpisów. To pokazuje rozmach, z jakim działają Janusz Palikot i jego zwolennicy.

Czy największy koneser polskiej wódki wśród polityków ma szanse? Z sondażu Homo Homini przeprowadzonego dla „Super Expressu" wynika, że aż 21,3 proc. Polaków jest gotowych zagłosować na partię Janusza Palikota, gdyby taka powstała. Na sondażowy wynik należy jednak spojrzeć z przymrużeniem oka. - Nie po raz pierwszy mamy do czynienia z sytuacją, że kiedy pojawia się jakaś nowa inicjatywa, to sondaże wskazują na duże zainteresowanie i poparcie. Tak było w przypadku Olechowskiego czy Stronnictwa Demokratycznego. Z czasem to zawsze słabło – tłumaczył politolog dr Rafał Chwedoruk.

Poważnym problemem całej inicjatywy jest fakt, że propozycja Janusza Palikota jest wciąż niejasna. Z jednej strony jest to oferta liberalna, skierowana do małych i średnich przedsiębiorców (czyli elektoratu Platformy u progu jej powstania). Z drugiej strony, jest to oferta dla politycznie porzuconych, tj. młodych osób, środowiska LGBT, samotnych matek, feministek, czyli tych, którzy mogą mieć dosyć „polskiego politycznego zaścianka". Nowe ugrupowanie miałoby zatem posmak liberalno-lewicowy. W polityce takie mariaże się zdarzają.

Większość politologów jest zdania, że na polskiej scenie partyjnej nie ma obecnie miejsca na kolejne ugrupowanie. Zgoda, jeśli uznamy, że polska scena polityczna to prawicowo-konserwatywny monolit. Tak jednak nie jest. Poparcie dla światopoglądowego liberalizmu można szacować na kilkanaście procent. PO, PiS, PSL, SLD zagospodarowują znaczną część elektoratu. Ale nie wszyscy głosują na te partie. Nawet w konserwatywnym w większości polskim społeczeństwie istnieją spore grupy tych, których serce bije po lewej stronie w rytm happeningów Palikota.

Czy Janusz Palikot będzie orędownikiem tych interesów? Czas pokaże. Jedno jest pewne: huku w mediach będzie co niemiara, a krzyż pójdzie w końcu w zapomnienie. Medialny hałas a propos inicjatywy Palikota może równie dobrze zakończyć się budową nowego ugrupowania, jak i zbudowaniem nowego wizerunku Platformy: partii wszystkich Polaków - z jednej strony konserwatywnej, a z drugiej przyjaznej elektoratowi centrolewicowemu, o który tak zaciekle biją się największe partie polityczne w ostatnich kampaniach wyborczych.