Pytany o to dlaczego mimo sukcesów polska nie otrzymała w unijnej dyplomacji żadnego stanowiska dla ambasadora, Dowgielewicz zapewnia, że "w ciągu trzech lat będziemy w unijnej dyplomacji mieli tylu Polaków, ilu będziemy w stanie zaprezentować i wypromować". Minister dodaje, że docelowo możemy mówić o 10 ze 150 placówek dyplomatycznych dla Polski. Dodaje jednak, że wymaga to dobrego przygotowania urzędników do pracy w Europie. - Widać już wyraźnie, że wszyscy muszą mówić po francusku. Musimy to uwzględnić w szkoleniu młodych dyplomatów - zaznacza. Zdaniem Dowgielewicza ważne jest również, by stworzyć jasną ścieżkę awansu dla pracowników administracji. - Dla pracowników administracji duńskiej czy szwedzkiej naturalną drogą jest awans do Brukseli. A u nas ludzie popracują w administracji i idą do innej pracy - ubolewa.
Odpowiadając na krytykę Pawła Kowala z PiS pod adresem nieskuteczności MSZ, Dowgielewicz przypomina, że "rząd PiS nie pomagał, a wręcz wyrażał niezadowolenie, gdy polscy dyplomaci mieli szanse na ważne stanowiska w dyplomacji Komisji Europejskiej i Radzie UE". - Przez dużą część rządów PiS w Brukseli nie było polskiego ambasadora - dodaje.
"Fakt", arb