Lech Wałęsa powiedział, że zgadza się z Bronisławem Komorowskim, iż związki zawodowe powinny walczyć o prawa pracownicze, a nie o kwestie polityczne - zauważa na swoim blogu Ryszard Czarnecki i w dosadny sposób komentuje zachowanie byłego prezydenta: - Dziś po trzech dekadach Wałęsa wali językiem komuny oskarżając "Solidarność" o to samo, o co on sam był oskarżany. Zapomniał wół, że cielęciem był.
Polityk PiS twierdzi, że Wałęsa zachował się niegodnie mówiąc, że "dziś Stocznia Gdańska umiera oraz, że jest wściekły na elity, że nie udało się jej uratować." - To już jest Mount Everest hipokryzji. Przecież Wałęsa sam był i jest elitą, przez 5 lat był prezydentem, a zawsze był osobą bardzo opiniotwórczą - grzmi Czarnecki i dodaje: - Dziś udaje, że na nic nie miał wpływu, odpycha od siebie odpowiedzialność jak gorący kartofel, zamiast uderzyć się w piersi, że mocno przyłożył ręki do upadku tej kolebki "Solidarności".
Czarnecki posądza też Wałęsę o brak odwagi cywilnej. Jako dowód podaje słowa byłego prezydenta o Henryce Krzywonos. - Gdyby tego nie zrobiła, ja bym się ubrał, przyjechał i sam to powiedział - powiedział Wałęsa. - No, ale jakoś nie przyjechał…- ironizuje Czarnecki.
Poseł PiS uważa też, że wystąpienie Krzywonos daje złe świadectwo o polskich mediach. - Pokazuje, że dziś obojętnie co się powie, byleby skierowane to było przeciwko śp. Lechowi lub Jarosławowi Kaczyńskiemu, od razu taki ktoś wskakuje na trampolinę medialną i staje się gwiazdą mediów. Spektakl skądinąd był wyreżyserowany, ale dość tandetnie - ocenia Czarnecki.ps