W Mińsku odbył się pogrzeb założyciela opozycyjnego portalu Karta'97 Aleha Biabenina. Dziennikarza przyszło pożegnać kilkaset osób, między innymi działacze białoruskiej opozycji.
Na pogrzebie byli obecni m.in. szef inicjatywy Europejska Białoruś Andrej Sannikau, szef kampanii "Mów Prawdę" Uładzimir Niaklajeu, były przewodniczący białoruskiej Rady Najwyższej Stanisław Szuszkiewicz oraz lider Ruchu "O wolność" Alaksandr Milinkiewicz, a także przedstawiciele mediów.
3 września Biabenina znaleziono powieszonego we własnej daczy. Białoruska milicja twierdzi, że najpewniej popełnił on samobójstwo. Jego przyjaciele i współpracownicy nie wierzą jednak w tę wersję. Zdaniem współzałożyciela portalu Mikoły Chalezina, Biabenin cały czas czuł się inwigilowany przez milicję i służby specjalne.
- Aleh wiedział, że w dowolnym momencie mogą go aresztować, i działo się tak wielokrotnie - powiedział Chalezin. - Zabierali go, wypuszczali, naciskali, jak mogli, ale on nie zwracał na to uwagi. To dziwna sytuacja, gdy ludzie przyzwyczajają się do przemocy - tak jak na wojnie. Można się do tego przyzwyczaić, gdy nie są przekraczane granice. Boję się, że w tym przypadku ta granica została przekroczona - dodał Chalezin.
Chalezin powiedział również, że w 2007 r. nieznani sprawcy porwali Biabenina i wywieźli do lasu, gdzie domagali się, by zaprzestał działalności dziennikarskiej. Wersję o samobójstwie wyklucza również opozycjonista i przyjaciel Biabenina Alaksandr Atroszczenkau. - Za bardzo kochał swojego syna i swoją rodzinę, by móc to zrobić - powiedział. - Dzień przed śmiercią był w zupełnie normalnym nastroju. Nic nie wskazywało, że może popełnić samobójstwo - ocenił.
3 września Biabenina znaleziono powieszonego we własnej daczy. Białoruska milicja twierdzi, że najpewniej popełnił on samobójstwo. Jego przyjaciele i współpracownicy nie wierzą jednak w tę wersję. Zdaniem współzałożyciela portalu Mikoły Chalezina, Biabenin cały czas czuł się inwigilowany przez milicję i służby specjalne.
- Aleh wiedział, że w dowolnym momencie mogą go aresztować, i działo się tak wielokrotnie - powiedział Chalezin. - Zabierali go, wypuszczali, naciskali, jak mogli, ale on nie zwracał na to uwagi. To dziwna sytuacja, gdy ludzie przyzwyczajają się do przemocy - tak jak na wojnie. Można się do tego przyzwyczaić, gdy nie są przekraczane granice. Boję się, że w tym przypadku ta granica została przekroczona - dodał Chalezin.
Chalezin powiedział również, że w 2007 r. nieznani sprawcy porwali Biabenina i wywieźli do lasu, gdzie domagali się, by zaprzestał działalności dziennikarskiej. Wersję o samobójstwie wyklucza również opozycjonista i przyjaciel Biabenina Alaksandr Atroszczenkau. - Za bardzo kochał swojego syna i swoją rodzinę, by móc to zrobić - powiedział. - Dzień przed śmiercią był w zupełnie normalnym nastroju. Nic nie wskazywało, że może popełnić samobójstwo - ocenił.
zew, PAP