Andrzej Maksym: W tej chwili wydobywamy rocznie 4,11 mld metrów sześciennych tego gazu i produkcja od lat utrzymuje się na podobnym poziomie. Nowe złoża, które odkrywamy, pozwalają nam jedynie utrzymać wydobycie na dotychczasowym poziomie, zastępując te, które się już wyczerpują. Potwierdzone zasoby gazu konwencjonalnego w Polsce wynoszą ok. 98 mld metrów sześciennych i są już w większości eksploatowane. Szkopuł w tym, że w miarę eksploatacji poszczególnych złóż ich wydajność maleje. Tak więc opinia, że moglibyśmy znacząco zwiększyć wydobycie gazu konwencjonalnego, to mit.
Niektórzy ludzie z branży mówią jednak, że możemy jeszcze mieć sporo dużych złóż, które nie zostały dotąd odkryte.
Tego nie można wykluczyć. Poszukiwania gazu ziemnego i ropy naftowej są dziedziną, która ciągle się rozwija, a nowe technologie i koncepcje geologiczne umożliwiają odkrywanie nowych złóż. Dlatego wciąż szukamy nowych obszarów i poziomów geologicznych, na których mogą występować złoża. Wiercimy głębiej niż dotąd, na przykład w Karpatach, w środkowej Polsce, co oznacza większe koszty. Poszukiwanie złóż gazu nie jest rzeczą prostą, tanią ani szybką. Jeżeli więc ktoś uważa, że wystarczy więcej szukać, żeby od razu odkręcić kurek, jest w błędzie. Od chwili odkrycia złoża do „odkręcenia kurka" mija od czterech do ośmiu lat. Szybciej się nie da.
Jak dziś wypada Polska pod względem wydobycia gazu w porównaniu z innymi krajami Unii Europejskiej?
Jesteśmy siódmym producentem gazu w Unii. Wyprzedzają nas między innymi Holandia, Dania czy Wielka Brytania ze złożami na Morzu Północnym, ale także Włochy, Niemcy i Rumunia.
Porozmawiajmy o gazie łupkowym. Oprócz Polski które kraje europejskie go szukają?
Choćby Szwecja, Dania i Niemcy, ale każde z tych państw jest na takim samym etapie jak my. Prowadzone są tam dopiero próbne poszukiwania, które mają potwierdzić występowanie złóż tego surowca.
Jak drogie są poszukiwania i eksploatacja gazu łupkowego?
Same jego poszukiwania są bez porównania droższe niż w przypadku gazu konwencjonalnego. Tylko żeby potwierdzić obecność złóż, na każdym naszym obszarze koncesyjnym musimy wywiercić co najmniej dwa pionowe otwory. Jeden z nich to koszt rzędu 30 mln złotych. Łatwo więc policzyć, że samo potwierdzenie występowania złóż będzie nas kosztowało kilkaset milionów złotych. Kolejne odwierty, poziome, poszukiwawczo-wydobywcze kosztują dziś 5-9 mln dolarów każdy. Podstawowym problemem jest to, że podczas poszukiwań i przygotowań do wydobycia takiego gazu trzeba wykonać wielokrotnie więcej odwiertów niż w wypadku konwencjonalnych złóż. Tam, gdzie przy złożach gazu konwencjonalnego wystarczy pięć odwiertów, przy porównywalnych złożach łupkowych potrzeba ich stu. Aby Polska osiągnęła naprawdę znaczący poziom wydobycia tego surowca, takich otworów należałoby wykonać w całym kraju setki. Chodzi więc o inwestycje liczone w miliardach dolarów. Samo wydobycie nie jest droższe i generuje podobne koszty jak złoża konwencjonalne.
Amerykanom jednak się to opłaca, skoro wydobywają gaz łupkowy na wielką skalę.
Jednak wbrew panującemu u nas przekonaniu, jeśli chodzi o wydobycie gazu niekonwencjonalnego w Stanach Zjednoczonych, to dominuje na razie tzw. gaz ściśnięty (tight gas) i gaz z pokładów węgla. Stanowią one łącznie ok. 80 proc. tamtejszej produkcji gazu niekonwencjonalnego, a łupkowy pozostałe 20 proc., choć trzeba przyznać, że jego produkcja rośnie tam najszybciej. Obecnie koszty pozyskania gazu łupkowego w USA wahają się w granicach od 150 do 400 USD za tysiąc metrów sześciennych. To niemało, mimo że Amerykanie upowszechnili u siebie już tę technologię i wydobywają gaz na ogromną skalę, dzięki czemu udało im się bardzo obniżyć koszty jednostkowe produkcji. W dodatku mają tańszy niż my dostęp do terenu i tańsze paliwo, które stanowi sporą część wydatków. Należy też pamiętać, że jeszcze w latach 80. rząd amerykański dał firmom chcącym poszukiwać i wydobywać gaz niekonwencjonalny ulgi podatkowe. Gdyby nie to, być może Stany Zjednoczone nie zaszłyby tak daleko w wydobyciu tego surowca.
Czy w Polsce też przydałyby się jakieś dodatkowe zachęty czy ułatwienia ze strony państwa?
Z pewnością tak. Jeśli już dziś mamy problemy ze względu na obowiązujące przepisy oraz protesty przeciwko rozpoczęciu eksploatacji niektórych złóż konwencjonalnego surowca, to będą one jeszcze większe, gdy będziemy chcieli wydobywać gaz łupkowy czy ściśnięty. W tym przypadku trzeba bowiem, jak już mówiłem, zrobić więcej odwiertów i zająć większy teren, żeby przygotować złoże do eksploatacji. Dlatego przydałoby się tak zmienić przepisy, żeby nie blokowały poszukiwań oraz wydobycia gazu łupkowego. To dotyczy w dużej mierze regulacji prawnych związanych z ochroną środowiska.
W Stanach Zjednoczonych zdarza się, że przeciwko wydobyciu gazu łupkowego protestują działacze ekologiczni. Mają do tego podstawy?
Według nas nie. Produkcja gazu niekonwencjonalnego jest bezpieczna dla środowiska. Gaz łupkowy to przede wszystkim metan. Nie zawiera żadnych niebezpiecznych dla otoczenia substancji, jest czysty i wymaga jedynie osuszenia, żeby nadawał się do wykorzystania. Podczas wydobycia wtłacza się pod ziemię duże ilości wody zmieszanej z piaskiem i substancjami chemicznymi, ale nie stwarza to zagrożenia, nie ma też wpływu na jakość wód podziemnych. Z prostej przyczyny: gaz wydobywa się na bardzo dużej głębokości, a na dodatek skały łupkowe są bardzo szczelne. W Stanach Zjednoczonych na kilkadziesiąt tysięcy odwiertów tylko w pojedynczych przypadkach pojawiły się problemy związane z wpływem wydobycia gazu na wody podziemne. Pozostaje kwestia zużycia ogromnych ilości wody. Na szczęście jej zdecydowana większość może być powtórnie wykorzystana, co oznacza, że kopalnie gazu łupkowego nie powinny zmniejszać lokalnych zasobów wody. Trzeba też podkreślić, że metan to czysty, ekologiczny, przyjazny dla środowiska surowiec, który pozwala nam zmniejszyć zanieczyszczenie powietrza i emisję dwutlenku węgla. Ekolodzy powinni o tym pamiętać, gdy przyjdzie im do głowy, żeby protestować przeciwko wydobyciu gazu łupkowego.
Czy jeśli się potwierdzi, że Polska ma duże i opłacalne w wydobyciu zasoby gazu niekonwencjonalnego, to błękitne paliwo u nas potanieje?
Na to, niestety, nie można liczyć. Z powodu dużo większych kosztów poszukiwań i eksploatacji gazu łupkowego oraz ściśniętego. Każdy z nas jednak i tak skorzystałby na wydobyciu tego surowca, który byłby potężnym bodźcem dla naszej gospodarki. Chociażby dlatego, że do budżetu państwa trafiałyby dodatkowe wpływy z podatków i opłaty eksploatacyjnej. Bardzo skorzystałyby też nasze firmy, które uczestniczyłyby w wydobyciu. Nie jest bowiem przypadkiem, że największe przedsiębiorstwa na świecie to koncerny paliwowo-energetyczne.