- Chciałbym zostać prezesem ludowców, aby odświeżyć i unowocześnić partię – mówi poseł PSL Janusz Piechociński w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Poseł ludowców twierdzi, że jest przekonany o tym, że PSL przekroczy próg wyborczy w kolejnych wyborach parlamentarnych. Docelowo poseł marzy o uczynienia z PSL-u wielkiej, centrowej partii. – Powinniśmy wyznaczać sobie jako cel 12-15 proc. głosów – ocenia. Dodaje, że to kierownictwo partii z prezesem Waldemarem Pawlakiem na czele powinno ponieść odpowiedzialność za niepowodzenie w wyborach prezydenckich.
Piechociński zna też odpowiedź dlaczego PSL-owi nie powiodło się w czasie kampanii prezydenckiej. Poseł przekonuje, że z jednej strony jest to efekt zaklinowania sceny politycznej konfliktem PO z PiS-em, ale winę ponosi także kierownictwo PSL, a konkretnie prowadzona przez nie polityka. – Pozwoliliśmy, aby w wyborach przestały się liczyć sprawy poważne, społeczno-gospodarcze, a politykę zdominowały krzyk i emocje – stwierdza Piechociński. Dodaje, że antagonizm między PIS-em a PO stwarza szansę dla spokojnej, centrowej partii, jaką mogłoby być PSL. Jego zdaniem silny PSL uniemożliwiałby sprowadzenie polskiej polityki do układu dwubiegunowego. Tymczasem dziś, zdaniem Piechocińskiego, PSL jest zbyt mało aktywne w kreowaniu własnej wizji świata. To z kolei jest wynikiem słabego wyniku wyborczego. – To degeneruje formację. Wynik poniżej 10 proc. zamyka dopływ świeżej krwi. Nie pojawiają się nowi ludzie, nowe twarze i świeże idee – ocenia.
Podsumowując koalicję z PO, poseł Piechociński nie jest w stanie ocenić czy PSL na niej zyskało, jednak jest przekonany, że zyskała na niej Polska. – Dzięki trzem ministrom z PSL i 30 posłom Polska jest lepsza. Osiągnęliśmy stabilizację państwa – podsumowuje.
mp, „Rzeczpospolita"
Piechociński zna też odpowiedź dlaczego PSL-owi nie powiodło się w czasie kampanii prezydenckiej. Poseł przekonuje, że z jednej strony jest to efekt zaklinowania sceny politycznej konfliktem PO z PiS-em, ale winę ponosi także kierownictwo PSL, a konkretnie prowadzona przez nie polityka. – Pozwoliliśmy, aby w wyborach przestały się liczyć sprawy poważne, społeczno-gospodarcze, a politykę zdominowały krzyk i emocje – stwierdza Piechociński. Dodaje, że antagonizm między PIS-em a PO stwarza szansę dla spokojnej, centrowej partii, jaką mogłoby być PSL. Jego zdaniem silny PSL uniemożliwiałby sprowadzenie polskiej polityki do układu dwubiegunowego. Tymczasem dziś, zdaniem Piechocińskiego, PSL jest zbyt mało aktywne w kreowaniu własnej wizji świata. To z kolei jest wynikiem słabego wyniku wyborczego. – To degeneruje formację. Wynik poniżej 10 proc. zamyka dopływ świeżej krwi. Nie pojawiają się nowi ludzie, nowe twarze i świeże idee – ocenia.
Podsumowując koalicję z PO, poseł Piechociński nie jest w stanie ocenić czy PSL na niej zyskało, jednak jest przekonany, że zyskała na niej Polska. – Dzięki trzem ministrom z PSL i 30 posłom Polska jest lepsza. Osiągnęliśmy stabilizację państwa – podsumowuje.
mp, „Rzeczpospolita"