Jarosław Kaczyński w swoisty sposób czci pamięć swojego brata. 10 września, równo pięć miesięcy po katastrofie, zamiast pojechać do Krakowa, aby z rodzinami innych zmarłych w katastrofie smoleńskiej oddać hołd przed tablicą odsłoniętą w krypcie wawelskiej, wolał wykorzystać ten dzień do politycznej rozgrywki.
Przed spotkaniem w klubie "Palladium" rozdano "obywatelski" memoriał, którego główną tezą, rozpisaną na 50. stronach było to, że katastrofa smoleńska była winą premiera i Platformy Obywatelskiej. Materiał, który sygnował osobistym podpisem Antoni Macierewicz, to swoista Biała Księga katastrofy, albo raczej nowy manifest programowy Prawa i Sprawiedliwości. Jarosławowi Kaczyńskiemu nie zależy już na tym, aby odzyskać władzę. On chce zemsty. Nawet za cenę podpalenia Polski - marsz z pochodniami na Krakowskim Przedmieściu jako żywo przypomina marsze sprzed 80 lat...
Kaczyński zapomina, ale inni doskonale pamiętają, że jego brat poleciał do Katynia z własnej woli. To jego Kancelaria była współorganizatorem wyjazdu, to on spóźnił się na odlot samolotu. Jeżeli więc Kaczyński podejmuje po raz kolejny ten temat, to rację miała Henryka Krzywonos ostrzegając, że niszczy w ten sposób pamięć zmarłego prezydenta. A dodatkowo rani rodziny innych tragicznie zmarłych, ponieważ ten polityczny taniec odbywa się nie tylko na sarkofagu brata, ale również na ich grobach.
Przemówienie Kaczyńskiego, choć zastrzegał się, że występuje jako prosty obywatel, było cyniczną grą polityczną, napędzaną chęcią zemsty. Jednoczesne żądanie "respektu" dla jego brata, przy wezwaniu Bronisława Komorowskiego i Donalda Tuska do zejścia ze sceny politycznej, to czysto populistyczna zagrywka. Pamiętamy doskonale obraźliwe słowa wobec Lecha Wałęsy, Aleksandra Kwaśniewskiego i te ostatnie, o przypadkowym wybraniu Bronisława Komorowskiego na urząd Prezydenta RP. Szacunku należy wymagać tylko wtedy, kiedy samemu się na niego zasłuży.
Jarosław Kaczyński instrumentalizując sprawę katastrofy smoleńskiej, idzie wyraźnie w stronę wypowiedzenia wojny porządkowi prawnemu III RP. Każda metoda, każde narzędzie, również krzyż na Krakowskim Przedmieściu, jest dobre dla tego celu. Na szczęście polska demokracja, choć ma dopiero 20 lat, raczej da sobie z zakusami prezesa PiS radę.
Kaczyński zapomina, ale inni doskonale pamiętają, że jego brat poleciał do Katynia z własnej woli. To jego Kancelaria była współorganizatorem wyjazdu, to on spóźnił się na odlot samolotu. Jeżeli więc Kaczyński podejmuje po raz kolejny ten temat, to rację miała Henryka Krzywonos ostrzegając, że niszczy w ten sposób pamięć zmarłego prezydenta. A dodatkowo rani rodziny innych tragicznie zmarłych, ponieważ ten polityczny taniec odbywa się nie tylko na sarkofagu brata, ale również na ich grobach.
Przemówienie Kaczyńskiego, choć zastrzegał się, że występuje jako prosty obywatel, było cyniczną grą polityczną, napędzaną chęcią zemsty. Jednoczesne żądanie "respektu" dla jego brata, przy wezwaniu Bronisława Komorowskiego i Donalda Tuska do zejścia ze sceny politycznej, to czysto populistyczna zagrywka. Pamiętamy doskonale obraźliwe słowa wobec Lecha Wałęsy, Aleksandra Kwaśniewskiego i te ostatnie, o przypadkowym wybraniu Bronisława Komorowskiego na urząd Prezydenta RP. Szacunku należy wymagać tylko wtedy, kiedy samemu się na niego zasłuży.
Jarosław Kaczyński instrumentalizując sprawę katastrofy smoleńskiej, idzie wyraźnie w stronę wypowiedzenia wojny porządkowi prawnemu III RP. Każda metoda, każde narzędzie, również krzyż na Krakowskim Przedmieściu, jest dobre dla tego celu. Na szczęście polska demokracja, choć ma dopiero 20 lat, raczej da sobie z zakusami prezesa PiS radę.