16 września o ósmej rano pracownicy Kancelarii Prezydenta RP przenieśli krzyż z Krakowskiego Przedmieścia do Pałacu Prezydenckiego. Z czasem rozpalający przez ostatnie tygodnie emocje Polaków krzyż zostanie przeniesiony do Kościoła Św. Anny. Porozumienie pomiędzy Kancelarią Prezydenta, miastem, harcerzami i kurią warszawską z lipca tego roku zostanie wreszcie wykonane.
Krzyż postawiony w spontanicznym odruchu pamięci po tragicznie zmarłych w katastrofie smoleńskiej 10 kwietnia, od wielu tygodni był de facto niewiele znaczącym rekwizytem. Mylił się bowiem ten, kto sądził, że jest on znakiem pamięci, czy wręcz symbolem polskości. Zamiast tego krzyż stał się obiektem manipulacji. Po przeniesieniu go kościoła akademickiego odzyska swoją wartość.
Nie trzeba tłumaczyć, że zamieszanie wokół krzyża miało wymiar polityczny. Zarówno sam krzyż, jak i różnego rodzaju happeningi i demonstracje, na czele z ostatnią - czyli przemarszem Jarosława Kaczyńskiego pod Pałac Prezydencki, tylko zaogniały sytuację. Prawo i Sprawiedliwość usiłowało obciążyć problemem krzyża wyłącznie prezydenta Bronisława Komorowskiego, który w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej" opowiedział się za usunięciem symbolu religijnego sprzed najważniejszego budynku państwowego w Polsce i przeniesieniem go w inne, godne miejsce.
Od dłuższego czasu było widać, że obrona krzyża była na rękę PiS-owi i Jarosławowi Kaczyńskiemu. Budowała jego pozycję w konflikcie z Platformą – reprezentowaną w tym przypadku przez prezydenta Komorowskiego. Chodziło o stworzenie wrażenia, że prezydent jest przeciwko krzyżowi i katolicyzmowi oraz że nie zamierza uhonorować pamięci Lecha Kaczyńskiego. To wszystko miało być dowodem, że prezydent nie ma mandatu społecznego do sprawowania swojego urzędu.
Karczemna awantura, jaka miała miejsce 3 sierpnia, kiedy próbowano przenieść krzyż do Kościoła Św. Anny ujawniła, niejako przy okazji, słabość polskiego Kościoła Katolickiego, ale także całego państwa. Funkcjonariusze i urzędnicy odpowiedzialni za porządek nie obronili konstytucyjnej zasady neutralności światopoglądowej, która nakazuje usunięcie z przestrzeni publicznej symbolu religijnego, który został postawiony samowolnie. Również księża, mimo że działali w imieniu Kościoła, nie byli w stanie zabrać krzyża.
Kiedy krzyż wreszcie zniknął sprzed pałacu – od razu zaczęły pojawiać się opinie, że cała akcja odbyła się bez konsultacji społecznych. Ale przecież konsultacje już się odbyły. Kancelaria Prezydenta, pozostawiona sama sobie przez Kościół, musiała podjąć decyzję. I zrobiła to, co do niej należało.
Nie trzeba tłumaczyć, że zamieszanie wokół krzyża miało wymiar polityczny. Zarówno sam krzyż, jak i różnego rodzaju happeningi i demonstracje, na czele z ostatnią - czyli przemarszem Jarosława Kaczyńskiego pod Pałac Prezydencki, tylko zaogniały sytuację. Prawo i Sprawiedliwość usiłowało obciążyć problemem krzyża wyłącznie prezydenta Bronisława Komorowskiego, który w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej" opowiedział się za usunięciem symbolu religijnego sprzed najważniejszego budynku państwowego w Polsce i przeniesieniem go w inne, godne miejsce.
Od dłuższego czasu było widać, że obrona krzyża była na rękę PiS-owi i Jarosławowi Kaczyńskiemu. Budowała jego pozycję w konflikcie z Platformą – reprezentowaną w tym przypadku przez prezydenta Komorowskiego. Chodziło o stworzenie wrażenia, że prezydent jest przeciwko krzyżowi i katolicyzmowi oraz że nie zamierza uhonorować pamięci Lecha Kaczyńskiego. To wszystko miało być dowodem, że prezydent nie ma mandatu społecznego do sprawowania swojego urzędu.
Karczemna awantura, jaka miała miejsce 3 sierpnia, kiedy próbowano przenieść krzyż do Kościoła Św. Anny ujawniła, niejako przy okazji, słabość polskiego Kościoła Katolickiego, ale także całego państwa. Funkcjonariusze i urzędnicy odpowiedzialni za porządek nie obronili konstytucyjnej zasady neutralności światopoglądowej, która nakazuje usunięcie z przestrzeni publicznej symbolu religijnego, który został postawiony samowolnie. Również księża, mimo że działali w imieniu Kościoła, nie byli w stanie zabrać krzyża.
Kiedy krzyż wreszcie zniknął sprzed pałacu – od razu zaczęły pojawiać się opinie, że cała akcja odbyła się bez konsultacji społecznych. Ale przecież konsultacje już się odbyły. Kancelaria Prezydenta, pozostawiona sama sobie przez Kościół, musiała podjąć decyzję. I zrobiła to, co do niej należało.