Choć od powodzi, która całkowicie zalała gminę Wilków, minęły już dwa miesiące, dramat mieszkańców trwa - alarmuje "Nasz Dziennik".
Mieszkańcy gminy skarżą się na biurokrację i problemy z uzyskaniem obiecanej, państwowej pomocy. Ponadto niektórzy dostali na razie tylko część środków i z niepewnością czekają na resztę. Przyznane kwoty nie wystarczają na odbudowę domów. Nie wszystkich stać na dopłatę z własnych oszczędności. Trudno liczyć na kredyt, bo ich pola uprawne też zostały przecież zalane i dochody z nich w najbliższych latach stoją pod znakiem zapytania.
Inny problem to obostrzenia w postaci limitów na kupowany sprzęt i wyposażenie. Ludzie twierdzą, że za tak małe kwoty można kupić tylko rzeczy niskiej jakości, które nie posłużą zbyt długo. Niestety nie mogą sami dołożyć do lepszego urządzenia, bo wówczas utracą prawo do refundacji. Mieszkańcy gminy nadal nie używają wody ze swoich studni głębinowych, czekają na ostateczne pozwolenie Sanepidu. Tymczasem podłączenie do sieci wodociągowej, które przed powodzią kosztowało 1,7 tys. zł, obecnie wynosi już 3,7 tys. zł.
Brak środków do życia, zbliżająca się zima i bezduszna biurokracja najbardziej doskwierają powodzianom z gminy Wilków - czytamy w "Naszym Dzienniku".pap