Nawet szejk nie pomoże
– Pieniądze cały czas były potrzebne – tłumaczy Joanna, pracownica katowickiego ZUS-u. – A to na święta, a to na nowe garnki, dla przyjaciółki w potrzebie, na zimowe kurtki dla mnie i męża. Potem były kolejne pożyczki, jeszcze później większe kredyty zaciągane razem z mężem i następne, tym razem konsolidacyjne, które miały spłacić poprzednie. – W pewnym momencie pogubiłam się w tym, który kredyt na co braliśmy – wspomina dziś.
Gdy Joanna i Tomasz zdali sobie w końcu sprawę z tego, jak zła jest ich sytuacja, sprzedali mieszkanie. 270 tys. zanieśli od razu do banku. Ulżyło im, ale tylko trochę, bo miesięcznie powinni spłacać 20 tys. Tymczasem oboje zarabiają jedynie 5 tys., a jeszcze muszą zapłacić tysiąc za wynajęcie kawalerki. – Codziennie budzę się z myślą, co zrobić, gdzie się udać po pomoc – mówi Joanna.
O innych osobach, które mają kłopoty ze spłaceniem długu, o sposobach na radzenie sobie z takimi kłopotami a także o tym, kto ma najwięcej kłopotów z zadłużeniem czytaj w najnowszym, poniedziałkowym "Wprost"