Policjanci wielokrotnie tłumaczyli, że barierki miały zabezpieczać przed ewentualnymi incydentami, tym bardziej, że do kilku, mimo zwiększonej liczby policji, straży miejskiej, doszło. Chodzi m.in. o starszego mężczyznę, który obrzucił nieczystościami tablice zawieszoną na bocznej ścianie pałacu, upamiętniającą katastrofę. Tydzień temu krzyż został przeniesiony do kaplicy w pałacu. Wtedy też zabrano barierki stojące po przeciwnej stronie ulicy, ale pozostawiono te pod Pałacem.
Krzyż pod Pałacem Prezydenckim został ustawiony w czasie żałoby po ofiarach katastrofy smoleńskiej - 15 kwietnia. Ustawili go harcerze i harcerki z różnych związków ruchu skautowego, skupieni w ruchu "Inicjatywa Polsce i bliźnim", a przychodzący pod pałac Polacy składali pod nimi kwiaty i zapalali znicze. 10 lipca prezydent-elekt Bronisław Komorowski zapowiedział w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej", że krzyż zostanie przeniesiony w inne miejsce. Kancelaria Prezydenta porozumiała się z harcerzami i Kościołem, że miejscem tym będzie kościół św. Anny. Wyznaczono też datę uroczystości na 3 sierpnia, zablokowali ją jednak przeciwnicy przeniesienia krzyża. Doszło do przepychanek, w efekcie czego procesja, która przyszła po krzyż nie zabrała go. Każdego dziesiątego dnia miesiąca, pod krzyżem były składane kwiaty m.in. przez posłów PiS. Przeciwnicy jego przeniesienia pełnili natomiast warty, twierdząc, że w ten sposób zapobiegają jego usunięciu.
PAP, arb