"Jeśli taka rozmowa faktycznie miała miejsce, wyraźnie wskazywałaby na współodpowiedzialność rosyjskich władz. Wyjaśniłaby również, dlaczego Rosja po początkowej demonstracyjnej otwartości i gotowości do współpracy w śledztwie ostatnio - zdaniem Polaków - coraz bardziej skąpi materiałów dowodowych" - pisze niemiecka gazeta.
Jak dodaje, już wcześniej Moskwa odmawiała podania informacji, kto oprócz dwóch kontrolerów lotów był trzecią odpowiedzialną osobą w wieży. "To wszystko zauważalnie zakłóciło atmosferę między Moskwą a Warszawą. Po tym, gdy pełne współczucia gesty okazane po katastrofie przez rosyjskich przywódców przyjęto w Polsce z dużym wzruszeniem, od pewnego czasu pole to znów opanowały zarzuty" - ocenia "FAZ".
"Jednocześnie umacnia się obraz zbiorowej ucieczki od odpowiedzialności w minutach przed tragedią" - dodaje dziennik. Jak pisze, "strona rosyjska nie wzięła na siebie decyzji o zamknięciu lotniska - być może, aby uniknąć dyplomatycznych komplikacji". "Ale także na pokładzie samolotu nikt nie chciał podjąć decyzji, która przypuszczalnie nie podobałaby się prezydentowi (Kaczyńskiemu)" - dodaje "FAZ". Zdaniem korespondenta dziennika, presja, pod jaką byli piloci, daje się zmierzyć tym, że w ostatnich minutach w kokpicie pojawił się sam dowódca polskiego lotnictwa generał Andrzej Błasik - pomimo wyraźnie niedopuszczalnych warunków nie dał polecenia, by przerwać podejście do lądowania.
Piątkowa "Gazeta Wyborcza" napisała, że w wieży kontroli lotów poza kontrolerem lotów Pawłem Plusinem i jego pomocnikiem przebywał także płk gwardii Nikołaj Krasnokutski, wcześniej dowodzący 103. Gwardyjskim Krasnosielskim Pułkiem Wojskowego Transportu Lotniczego na lotnisku w Smoleńsku, który był tam także 7 kwietnia.
Według gazety, wbrew procedurom to on przejął inicjatywę w wieży i dzwonił do przełożonych w Twerze i do dowództwa wojsk lotniczych w Moskwie, by dostać zgodę na wydanie zakazu lądowania (zamknięcie lotniska). Rozmówcy z Moskwy uważali jednak, że Polakom, mimo fatalnych warunków, należy pozwolić lądować, bo "może im się uda"; gazeta napisała, że Moskwa bała się dyplomatycznego skandalu, gdyby Lech Kaczyński, już spóźniony na uroczystości w Katyniu, nie mógł lądować.
pap