Mąż posłanki dodał, że do Smoleńska 10 października mają polecieć dwa samoloty pasażerskie: Embraer i Boeing; obydwa ze względów bezpieczeństwa mają lądować na lotnisku w Witebsku na Białorusi. Pięć osób ma zaś pojechać do Smoleńska pociągiem. - Najważniejsza wiadomość, że nie lecimy do Smoleńska, tylko do Witebska. MON doradziło nam, aby ze względu na bezpieczeństwo pielgrzymki lądować właśnie nie w Smoleńsku, a w Witebsku - powiedział Deresz.
Deresz powiedział, że oprócz 170 bliskich ofiar katastrofy do Smoleńska polecą również harcerze oraz funkcjonariusze BOR-u. Jak dodał, osoby, które wyraziły chęć pojechania do Smoleńska pociągiem, wyjeżdżają dzień wcześniej, bo taka podróż trwa ponad 10 godzin. Podczas planowanego spotkania integracyjnego w dniu 9 października - w przededniu pielgrzymki - rodziny ofiar katastrofy podejmą decyzję, czy krzyż przeniesiony sprzed Pałacu Prezydenckiego do kaplicy prezydenckiej zostanie zabrany do Smoleńska. - Zadecydujemy w sobotę. Organizujemy spotkanie, podczas którego przeprowadzimy demokratyczne głosowanie: kto jest za zabraniem krzyża, a kto przeciw - mówił Deresz. Pytany, co się stanie z krzyżem podczas pielgrzymki odparł, że zostanie umieszczony na płycie lotniska w Smoleńsku. Dodał, że wartę honorową przy krzyżu będą pełnili harcerze, a potem zostanie on ponownie przywieziony do Warszawy.
Żona zmarłego wiceszefa MON Stanisława Komorowskiego - Ewa Komorowska, która zainicjowała pielgrzymkę rodzin - przyznała, że decyzja, iż samolot nie poleci bezpośrednio do Smoleńska, jest dla niej trudną wiadomością. - Dla mnie osobiście i wiem, że dla wielu rodzin to trudna wiadomość. Cała idea pielgrzymki od tego się zaczęła. Myśl, żeby na tym lotnisku jednak wylądować, żeby tamtą niedokończoną podróż jednak skończyć, była bardzo silna, nawet jeśli to się wiązało z jakimś lękiem czy rodzajem poświęcenia - mówiła Ewa Komorowska.
- Nawet jeśli jest mi przykro czy źle, że pielgrzymka nie może wyglądać tak, jak to sobie wymyśliłam, to tę zwiększoną troskę czy odpowiedzialność, która mówi: "nie, lepiej tego nie robić" traktuję jako osiągnięcie, jakby część mojej pielgrzymki została spełniona - dodała. Żona tragicznie zmarłego wiceministra powiedziała, że rodzinom będzie towarzyszyło czterech psychologów, czterech lekarzy, czterech księży różnych wyznań i dwóch psychiatrów, bo - jak przyznała - "czasami dobre słowo nie wystarczy, potrzebne jest lekarstwo". Pytana, czy jest gotowa jechać do Smoleńska, odpowiedziała: - Wydaję się sobie gotowa, jak będzie, nie wiem. Ja jadę tam płakać, więc jeżeli będę płakać, no to cóż... To nie jest wycieczka, tam się wszystko może zdarzyć i jestem na to gotowa - dodała.
Zapewniła, że jeżeli ktoś z bliskich ofiar katastrofy się nie zgłosił, a chciałby - to może jeszcze to zrobić. Poinformowała, że oprócz uroczystości w Smoleńsku zaplanowana jest krótka wizyta rodzin ofiar w Katyniu, połączona z modlitwą. - Chcemy być tam, gdzie oni nie byli, chociaż zdążali - mówiła.
PAP, arb