To co się dzieje wokół artykułu Jarosława Kaczyńskiego jest czystym szaleństwem - pisze na swoim blogu eurodeputowany Marek Migalski. "Wzywam wszystkich, którzy przeczytali ten artykuł, do wskazania konkretnego zdania, w którym to Kaczyński wszystko to zrobił - podważył, zaatakował, ośmieszył, skompromitował i tak dalej. Artykuł ma 82 linijki - więc gdzie ta żenada, kuriozum i horror?" - pyta Migalski.
Migalski wylicza polityków, którzy skrytykowali Kaczyńskiego: "Ryszard Kalisz ("żenada"), Józef Oleksy ("kuriozum"), Julia Pitera ("działania przeciwko rządowi"). Minister Sikorski nie skorzystał z okazji by siedzieć cicho i publicznie poniżył prezesa PiS pytając, czy ciągle bierze proszki, a specjalista od spraw międzynarodowych z kancelarii prezydenta, Sławek Nowak, wezwał do wycofania się z owego listu i stwierdził, że podważa on strategiczne kierunki polskiej polityki zagranicznej" - wymienia kolejnych krytyków prezesa PiS Migalski. "Tadeusz Mazowiecki westchnął nad podważaniem przez Kaczyńskiego parlamentaryzmu, a znany demokrata Lech Wałęsa stwierdził autorytatywnie, jak to tylko on potrafi, że to coś niespotykanego" - dodaje.
Eurodeputowany zauważa następnie, że Kaczyński napisał w liście "same oczywistości". "Temu artykułowi można zarzucić zbytnią lapidarność, błędy stylistyczne, powierzchowność. Głównym zarzutem mogłoby także być i to, że światu objawił go Rysio Czarnecki, były halabardnik Leppera, a teraz osóbka chcąca być traktowana poważnie. Ale żeby robić z tego listu aferę na pół Europy to jednak jakaś gruba przesada" - podkreśla Migalski. I dodaje, że nawet rozesłanie listu do eurodeputowanych i amabasadorów "jest czymś akceptowalnym". "Lider największej partii opozycyjnej w Polsce ma prawo do informowania dyplomatów i polityków europejskich o swoich poglądach na sprawy międzynarodowe" - ocenia Migalski.
Eurodeputowany zastanawia się, czy tym, którzy tak ostro krytykują list Kaczyńskiego nie chodzi o to, aby "wepchnąć prezesa do takiego narożnika, gdzie każdą krytykę traktować będzie jako z góry niesprawiedliwą i niesłuszną". Po co przeciwnicy Kaczyńskiego mieliby to robić? Według Migalskiego po to, aby "znieczulić prezesa na wszelkie sygnały ostrzegawcze, na życzliwe uwagi, na sygnały alarmowe. Ta metoda może być równie skuteczna, jak chwalenie prezesa za wszystko, co zrobi i powie" - ubolewa eurodeputowany.arb