W ramach prowadzonej od soboty przez sanepid i policję akcji przeciw obrotowi dopalaczami zamknięto ponad 970 sklepów. Decyzji GIS o zamknięciu nie udało się jeszcze dostarczyć do blisko 130 podmiotów handlujących dopalaczami. Policja apeluje, by informować ją o wszelkich próbach sprzedaży.
Graś na sugestię, że przyjęty przez rząd projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, w opinii prawników jest niekonstytucyjny, odparł: "zobaczymy, o niejednej ustawie już tak słyszeliśmy". - Uważamy, że to jest dobra ustawa, która eliminuje nam to zagrożenie co najmniej na kilkanaście miesięcy, a to jest czas - jak obliczamy - który jest nam potrzebny do tego, żeby panów od dopalaczy dodusić ekonomicznie i finansowo - zaznaczył.
Według projektu, w przypadku uzasadnionego podejrzenia, że produkt stwarza zagrożenie dla życia lub zdrowia ludzi, inspektor sanitarny będzie mógł wstrzymać jego wytwarzanie lub wprowadzanie do obrotu albo nakazać wycofanie z handlu na okres do 18 miesięcy. W tym czasie prowadzone będą badania dotyczące jego wpływu na zdrowie. Inspektor dodatkowo będzie mógł nakazać zaprzestanie prowadzenia działalności w obiektach służących wytwarzaniu lub wprowadzaniu podejrzanego produktu do obrotu - czyli np. zamknąć sklep lub hurtownię.
Za złamanie zakazu produkcji i wprowadzania do obrotu produktów, które mogą być używane jak środki odurzające lub substancje psychotropowe, będzie nakładana kara w wysokości od 20 tys. zł do nawet 1 mln zł. Rzecznik rządu przypomniał, że podobne wątpliwości o zgodności z konstytucją pojawiały się odnośnie ustawy hazardowej. - Fakty są takie, że o połowę zmniejszyła się liczba automatów, czyli tych najbardziej bolesnych i uzależniających dla młodych ludzi, a jednocześnie wzrosły zyski z tej branży - podkreślił Graś.
pap, ps