Przywódca LRU zwrócił uwagę, że wobec mało intensywnych kontaktów między Kijowem a Warszawą na pierwszy plan wychodzą bardzo ścisłe kontakty Ukrainy z Rosją. - Nienormalne w stosunkach ukraińsko-polskich jest to, że nasi prezydenci nie spotkali się dotychczas w ramach wizyty oficjalnej. Odpowiedzialność za to ponosi strona ukraińska - powiedział, wspominając o ponad dziesięciu spotkaniach prezydentów Ukrainy i Rosji jako "oznace całkowitego zwrotu w ukraińskiej polityce". - Nasze nowe władze demonstrują, że mimo deklaracji o dążeniu do Europy kroczą wyłącznie w kierunku Rosji - zaznaczył.
Zdaniem Tarasiuka obecne władze nie są w stanie realizować swych oświadczeń dotyczących integracji europejskiej, gdyż ich działania przeczą głównym standardom obowiązującym w państwach UE. - Głównym problemem władz jest odejście od wartości demokratycznych, wolności mediów i wolności zgromadzeń. Władze ograniczają zdobycze, które osiągnęliśmy dzięki pomarańczowej rewolucji - ocenił. Były szef ukraińskiej dyplomacji zwrócił w tym kontekście uwagę na decyzję ukraińskiego Trybunału Konstytucyjnego, który skasował w ubiegłym tygodniu tzw. reformę konstytucyjną z 2004 r. i w miejsce wprowadzonego przez nią systemu parlamentarno-prezydenckiego przywrócił system prezydencko-parlamentarny. - Tymczasem Trybunał nie ma prawa zmieniać konstytucji. Mamy tu do czynienia z przewrotem konstytucyjnym, z przywłaszczeniem przez TK kompetencji, których mieć nie powinien. Trybunał poszedł na rękę rządzącym, choć nie wiadomo po co, skoro i tak mają oni i stanowisko prezydenta, i większość w parlamencie - podkreślił.
Tarasiuk oczekuje, że takie działania władz oraz niespełnione obietnice wyborcze Janukowycza wcześniej czy później doprowadzą do wybuchu niezadowolenia społecznego. - Władze zrobiły już wiele, by wzburzyć społeczeństwo. Jest to wprowadzona w sierpniu 50-procentowa podwyżka cen gazu, podniesienie opłat komunalnych, wzrost cen głównych artykułów spożywczych. To wszystko potęguje niezadowolenie. Wbrew zapowiedziom nie wzrastają emerytury i płace. Będą protesty. Kiedy jednak do nich dojdzie, nie mogę powiedzieć - ocenił Tarasiuk.
arb, PAP