- Doszło do zamachu na podstawowy przywilej prasy: prawa do zachowania w tajemnicy jej informatorów - ocenił Bertold Kittel (TVN), według którego służby "poszły bardzo na skróty". Roman Osica (RMF FM) liczy na pomoc prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta w odtajnieniu wszystkich akt sprawy. Zdaniem Wojciecha Czuchnowskiego ("GW") dziennikarze powinni wystąpić do ABW z pytaniem, na jakiej podstawie gromadzono ich billingi, i czy nie naruszyło to tajemnicy dziennikarskiej. Według Moniki Olejnik (TVN24, Radio ZET) inwigilowani dziennikarze powinni wystąpić do prokuratury jako pokrzywdzeni.
- W tej sprawie najważniejsze nie są nasze indywidualne przypadki, lecz to, czy do waszej świadomości dotrze, że to nie jest tak, że nas jest dziesiątka, być może jest nas pięćdziesiątka, może setka. I czy potraktujecie ten temat nie jako news dnia, lecz jako wspólną sprawę, którą trzeba w końcu załatwić - zaapelował do kolegów i koleżanek po fachu Bogdan Wróblewski z "Gazety Wyborczej".
Czuchnowski podkreślił, że problem nie dotyczy tylko lat 2005-07. - Obecne służby bardzo pilnie chronią tego, by te metody stosować, ponieważ ich stosowanie nie wymaga zgody prokuratury lub sądu - powiedział. - To jest bardzo wygodne narzędzie dla służb specjalnych, one się tak łatwo go nie pozbędą - dodał.
- Ta sprawa jest kolejną odsłoną pokazującą problem z prawem podsłuchowym. Standardy są nieścisłe, jest wiele luk, z tych luk służby potrafią bardzo sprawnie korzystać - powiedział Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która zorganizowała konferencję. Dodał, że działania rządu, by tę sytuację zmienić, są "dalece niewystarczające". Artur Pietryka z Fundacji zwrócił uwagę, że niedawno Naczelny Sąd Administracyjny podzielił stanowisko Fundacji, iż informacja dotycząca danych statystycznych o podsłuchach jest informacją publiczną, a nie tajemnicą.
Cezary Gmyz ("Rzeczpospolita") zwrócił uwagę, że przygotowywana nowa ustawa dotycząca działań operacyjnych powinna nakazywać służbom specjalnym występować do sądu o zgodę także na uzyskiwanie billingów i logowań do stacji operatorów komórkowych. - Problem polega na tym, że poruszamy się w pustce prawnej. Na podsłuchy trzeba mieć zgodę, w przypadku billingów taka zgoda jest kwestią uznaniową służb - powiedział Gmyz. Przypomniał, że ustawa, która miała regulować tę kwestię, wciąż pozostaje nieuchwalona.
Według Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka projekt nowej ustawy utknął w sejmowej komisji, uwagi Fundacji do niego nie są uwzględniane, a zapisy bardziej sprzyjają służbom specjalnym niż prawom obywatela.
zew, PAP