- To bardzo smutne, że używa się właśnie bliskich milionom Polaków symboli religijnych do walki politycznej. I to do takiej walki politycznej na bardzo marnym poziomie - tak prezydencki doradca prof. Tomasz Nałęcz w rozmowie z RMF FM ocenił wczorajszą demonstrację pod Pałacem Prezydenckim. Jarosław Kaczyński mówił podczas demonstracji m.in. że nie chce żyć w kraju, w którym profanuje się krzyż.
- Wczoraj cała Polska mogła się przekonać, jak wyglądają dwie formuły upamiętnienia. Jedna, ta w Smoleńsku. Oglądałem z moją żoną, ze łzami w oczach nie ukrywam tego. Ale też dzięki potędze telewizji, mieliśmy okazję oglądać to, co się dzieje na Krakowskim Przedmieściu. Tam się niczego nie upamiętnia - ocenił Nałęcz. Dodał, że mówi przede wszystkim o porannym składaniu wieńca pod Pałacem Prezydenckim przez Jarosława Kaczyńskiego, ponieważ wieczornej demonstracji nie oglądał. - Przed zaśnięciem wolałem sobie oszczędzić emocji, żeby nie mieć bezsennej nocy - przyznał Nałęcz. Dodał jednak, że "w wolnej Polsce powinniśmy być wobec takich zachowań tolerancyjni".
Prof. Nałęcz zapewnił, że - jako historyk - jest przekonany, że w Warszawie stanie pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej. - Zginęło 96 osób, najcenniejszych dla społeczeństwa polskiego. Ci ludzie będą w ten sposób upamiętnieni - podkreślił Nałęcz. Dodał, że prezydent Bronisław Komorowski "nie umywa rąk w sprawie pomnika". - Tyle tylko, że prezydent uważa, i uważam, że bardzo słusznie, że w tej sprawie pierwsze zdanie i najważniejsze zdanie powinno należeć do rodzin. W sprawie upamiętniania katastrofy smoleńskiej prezydent zrobi wszystko, czego będą chciały rodziny - zapewnił prezydencki doradca. Dodał również, że nikt nie polemizuje z tym, że w Polsce będą stawiane pomniki Lecha Kaczyńskiego, a ulice będą nazywane jego imieniem. Zaznaczył jedynie, że protestuje przeciwko użytemu przez Jarosława Kaczyńskiego porównaniu prezydenta do ks. Jerzego Popiełuszki, które sugeruje, że prezydent zginął w zamachu.
Prof. Nałęcz zapewnił, że - jako historyk - jest przekonany, że w Warszawie stanie pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej. - Zginęło 96 osób, najcenniejszych dla społeczeństwa polskiego. Ci ludzie będą w ten sposób upamiętnieni - podkreślił Nałęcz. Dodał, że prezydent Bronisław Komorowski "nie umywa rąk w sprawie pomnika". - Tyle tylko, że prezydent uważa, i uważam, że bardzo słusznie, że w tej sprawie pierwsze zdanie i najważniejsze zdanie powinno należeć do rodzin. W sprawie upamiętniania katastrofy smoleńskiej prezydent zrobi wszystko, czego będą chciały rodziny - zapewnił prezydencki doradca. Dodał również, że nikt nie polemizuje z tym, że w Polsce będą stawiane pomniki Lecha Kaczyńskiego, a ulice będą nazywane jego imieniem. Zaznaczył jedynie, że protestuje przeciwko użytemu przez Jarosława Kaczyńskiego porównaniu prezydenta do ks. Jerzego Popiełuszki, które sugeruje, że prezydent zginął w zamachu.
RMF FM, arb