Po przesłuchaniu Palikot powiedział dziennikarzom, że jest oburzony tym, iż prokuratura zajmuje się tą kwestią, a nie wszczyna postępowania w sprawie wydarzeń pod Pałacem Prezydenckim w Warszawie. - Od wielu miesięcy gromadzą się ludzie pod Pałacem Prezydenckim czy pod krzyżem, czy bez krzyża. Przychodzi tam Jarosław Kaczyński, wygłasza różnego rodzaju mocne słowa, na pewno zakłócając porządek społeczny i utrudniając funkcjonowanie Pałacu Prezydenckiego. I od wielu miesięcy prokuratura nie wszczyna postępowania ani przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu, ani przeciwko tzw. obrońcom krzyża - powiedział.
Poseł zapowiedział, że we wtorek złoży w tej sprawie zawiadomienie w prokuraturze warszawskiej i poprosi swoich zwolenników, by też takie zawiadomienia składali. Jego zdaniem "na tej samej zasadzie" jak wobec niego w sprawie wiecu, prokuratura powinna prowadzić postępowanie w sprawie zachowań Kaczyńskiego pod Pałacem. Lubelska prokuratura bada, czy 9 czerwca Palikot nie popełnił przestępstwa przeciwko wyborom. Według Kodeksu karnego, kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem przeszkadza w odbyciu zgromadzenia poprzedzającego głosowanie, podlega karze pozbawienia wolności od trzech miesięcy do 5 lat.
Palikot jest przekonany, że jego działanie nie utrudniało prowadzenia kampanii Kaczyńskiemu. Podkreślił, że jego wystąpienie podczas wiecu skończyło się, zanim zaczął mówić Kaczyński oraz że odbywało się kilkaset metrów od kandydata PiS. Prokuratorzy sprawdzają też, czy Palikot nie złamał przepisów ustawy o wyborze prezydenta. Chodzi o przepis, według którego kto prowadzi kampanię wyborczą bez zgody komitetu wyborczego, a koszt takiego działania przekracza 5 tys. zł, podlega karze grzywny. Jeśli koszt ten przekracza 50 tys. zł, to grozi za to nawet do dwóch lat więzienia. Palikot powiedział, że wiec zorganizował bez wiedzy i zgody Komorowskiego; koszt wyniósł kilkanaście tysięcy zł. - Bronisław Komorowski prosił mnie kilka dni wcześniej o wycofanie się z aktywnej kampanii, gdyż uważał, że sposób, w jaki się wypowiadałem wówczas, może mu szkodzić. Ja nie podzielałem tej opinii i robiłem swoje - dodał.
W lubelskiej prokuraturze trwa też postępowanie, które ma na celu ustalenie, czy na wiecu doszło do naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego, posła Palikota. To przestępstwo ścigane z urzędu, prokuratura zajęła się sprawą m.in. na podstawie doniesień prasowych. O ściganie człowieka, który miał być podczas wiecu agresywny wobec Palikota, wystąpił też sam poseł. W doniesieniu do prokuratury Palikot opisał, jak stojący w pobliżu sceny nieznany mu mężczyzna rzucił w jego kierunku "przedmiotem przypominającym kamień", a potem w obraźliwym geście pokazał mu środkowy palec. Poseł mówił dziennikarzom, że podczas wiecu rzucono w jego stronę kilkoma przedmiotami, żaden w niego nie trafił.
O wezwaniu na przesłuchanie poinformował media sam Palikot. W oświadczeniu napisał, że to wezwanie jest dowodem na upolitycznienie prokuratury, skoro w sprawie zakłócania porządku pod Pałacem Prezydenckim nie ma postępowania. Syk-Jankowska powiedziała, że wezwanie Palikota jest zgodne z prawem i nie może być mowy o upolitycznieniu prokuratury. - Pan poseł prowadząc aktywność w życiu publicznym musi mieć świadomość, że przekłada się to na konieczność jego uczestnictwa w szeregu czynności procesowych - dodała.
zew, PAP