Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie pomówienia, którego dopuścił się Andrzej Lepper wobec kilku osób publicznych.
W lakonicznym komunikacie szef prokuratury Jerzy Łabuda poinformował, że śledztwo wszczęto w sprawie pomówienia o przyjmowanie korzyści majątkowych, którego dopuścił się Lepper w czwartkowym wystąpieniu sejmowym podczas debaty nad jego odwołaniem z funkcji wicemarszałka. Osoby, pod adresem których, rzucił on oskarżenia, to dwaj ministrowie - Włodzimierz Cimoszewicz i Jerzy Szmajdziński, dwaj posłowie Platformy Obywatelskiej - Donald Tusk i Paweł Piskorski oraz lider PO Andrzej Olechowski (osoba nie pełniąca funkcji publicznej w sensie prawa). Lepper twierdził, że ma na to dokumenty, które gotów jest przekazać prokuraturze.
"Pomówienia mogły poniżyć wymienione osoby w opinii publicznej oraz narazić je na utratę zaufania niezbędnego do piastowania w państwie urzędów wymagających szczególnego zaufania publicznego" - głosi komunikat prokuratury.
Nie wynika z niego, czy śledztwo wszczęto z urzędu, czy na wniosek pomówionych. Zgodnie z kodeksem, ściganie takiego przestępstwa odbywa się z oskarżenia prywatnego, jednak prokuratura może wszcząć je z urzędu, "jeżeli wymaga tego interes społeczny".
Artykuł kodeksu karnego - który prokuratura przyjęła jako podstawę śledztwa - mówi o pomówieniu "za pomocą środków masowego przekazu". (debatę nad odwołaniem Leppera, w tym jego wystąpienie, transmitowała prywatna telewizja TVN24).
Pomówienie "za pomocą środków masowego przekazu" jest zagrożone ostrzejszą sankcją (do 2 lat ograniczenia wolności, zamiast roku w przypadku pomówienia, w którym media nie zostały użyte).
Andrzej Olechowski, jeden z pomówionych przez Leppera podał tymczasem, że w dniu w który wg Leppera przyjąć miał 2 mln USD na kampanię w warszawskiej kawiarni był w tym czasie nie w Warszawie, a na Wyspach Kanaryjskich.
Szef prokuratury Jerzy Łabuda ujawnił, że w śledztwie prokuratura sprawdzi też, czy osoby, o których mówił Andrzej Lepper, rzeczywiście przyjmowały łapówki. "Śledztwo ws. pomówienia nie ogranicza badania innych wątków całej sprawy" - powiedział.
em, pap
Czytaj też: PO: Lepper kłamie
"Pomówienia mogły poniżyć wymienione osoby w opinii publicznej oraz narazić je na utratę zaufania niezbędnego do piastowania w państwie urzędów wymagających szczególnego zaufania publicznego" - głosi komunikat prokuratury.
Nie wynika z niego, czy śledztwo wszczęto z urzędu, czy na wniosek pomówionych. Zgodnie z kodeksem, ściganie takiego przestępstwa odbywa się z oskarżenia prywatnego, jednak prokuratura może wszcząć je z urzędu, "jeżeli wymaga tego interes społeczny".
Artykuł kodeksu karnego - który prokuratura przyjęła jako podstawę śledztwa - mówi o pomówieniu "za pomocą środków masowego przekazu". (debatę nad odwołaniem Leppera, w tym jego wystąpienie, transmitowała prywatna telewizja TVN24).
Pomówienie "za pomocą środków masowego przekazu" jest zagrożone ostrzejszą sankcją (do 2 lat ograniczenia wolności, zamiast roku w przypadku pomówienia, w którym media nie zostały użyte).
Andrzej Olechowski, jeden z pomówionych przez Leppera podał tymczasem, że w dniu w który wg Leppera przyjąć miał 2 mln USD na kampanię w warszawskiej kawiarni był w tym czasie nie w Warszawie, a na Wyspach Kanaryjskich.
Szef prokuratury Jerzy Łabuda ujawnił, że w śledztwie prokuratura sprawdzi też, czy osoby, o których mówił Andrzej Lepper, rzeczywiście przyjmowały łapówki. "Śledztwo ws. pomówienia nie ogranicza badania innych wątków całej sprawy" - powiedział.
em, pap
Czytaj też: PO: Lepper kłamie