Od początku sierpnia na ulicach Stuttgartu regularnie dochodzi do wielotysięcznych demonstracji przeciwko przebudowie węzła komunikacji kolejowej w mieście. Projekt ma kosztować 4,1 mld euro i przewiduje zastąpienie dotychczasowego naziemnego czołowego dworca głównego podziemnym dworcem przelotowym oraz usprawnienie ruchu tranzytowego poprzez budowę nowych linii, przebiegających w znacznej części w tunelach. Ma to być istotny element modernizacji europejskiego szlaku kolejowego z Paryża do Wiednia i dalej do Budapesztu.
Oponenci twierdzą m.in., że modernizacja starego dworca nie ma większego sensu i jest zbyt kosztowna. Zarzucają też politykom lekceważenie opinii obywateli. Na początku października doszło do eskalacji protestów. Policja użyła przeciwko demonstrantom gazu pieprzowego i armatek wodnych. W wyniku starć rannych zostało 116 osób. Władze miasta i organizatorzy protestów wzajemnie obwiniają się o eskalację konfliktu.
Spór o projekt "Stuttgart 21" ma również wymiar polityczny. Za inwestycją opowiedział się niemiecki rząd. Kanclerz Angela Merkel oświadczyła kilka tygodni temu, że wybory regionalne w Badenii-Wirtembergii w marcu przyszłego roku będą faktycznie plebiscytem na temat projektu "Stuttgart 21". Sondaże wskazują, że chadecja może utracić władzę w landzie, a ponad 30-procentowym poparciem cieszy się partia Zielonych. Jeśli chadecja faktycznie przegra wybory w landzie, będzie to cios dla samej Merkel.
zew, PAP