Dodał, że z tych okoliczności rodzą się wyzwania dla lidera związku. - Niezależnie od warunków politycznych, zadaniem związku jest ochrona miejsc pracy, zapewnienie pracy stałej i godnej - zaznaczył. Lider "S" nie obawia się rywalizacji z liderem śląsko-dąbrowskiej "S". - Oznacza to, że wybory w związku nie są zwykłą formalnością, lecz autentyczną weryfikacją - dodał.
48-letni Piotr Duda traktuje wybory jako test dojrzałości związku - gotowości na zmiany po 30 latach jego istnienia. Jednocześnie deklaruje, że przegrana w wyborach "nie będzie końcem świata". - Ja chcę kandydować, a nie muszę - dla mnie przede wszystkim ważne jest to, że chcę poprzez moją osobę zaprosić delegatów, którzy widzą we mnie szefa związku, do reformowania go. Jeśli okaże się, że to nie czas, że przegram wybory - znaczy, że związek nie jest jeszcze gotowy wewnętrznie, mentalnie do tego rodzaju działań - powiedział przewodniczący śląsko-dąbrowskiej "S".
Jego zdaniem, 30-lecie Solidarności to czas na zastanowienie się, czy członkowie związku chcą patrzeć tylko do tyłu, żyjąc wyłącznie historią, czy też szanując przeszłość umieją zachowywać równowagę między nią a sprawami bieżącymi. W tym właśnie Duda widzi jedną z głównych różnic między swoją kandydaturą a Śniadkiem. Zapowiedział, że na zjeździe przedstawi propozycje rozwiązań w 3-4 obszarach, w których związek - jego zdaniem - powinien być bardziej skuteczny.
pap, ps