Będzie kolejny wniosek Macierewicza?
Macierewicz argumentował, że odroczenie jest konieczne, gdyż dopiero 28 października prezydent Bronisław Komorowski ustawę podpisał. Zgodnie z jej przepisami decyzje w sprawie stanowiska RP w sprawie projektów aktów prawnych Unii będzie podejmował prezydent, na wniosek rządu za zgodą wyrażoną w ustawie. Przedstawiciel Polski będzie zobligowany do opowiedzenia się za odrzuceniem projektu aktu prawnego Unii, jeżeli prezydent nie podejmie powyższej decyzji. Poseł chciał, by TK powrócił do analizy zgodności konstytucji RP z Traktatem po wejściu tej ustawy w życie i przeanalizowaniu skutków jakie ona niesie. Po tym jak Trybunał ogłosił decyzję o nieodraczaniu rozprawy, Macierewicz oświadczył, że w tej sytuacji nie może dalej uczestniczyć w posiedzeniu. Zaznaczył jednocześnie, że to nie oznacza wycofania złożonego przez niego wniosku w sprawie zbadania zgodności Traktatu Lizbońskiego z konstytucją. Zapowiedział też, że prawdopodobnie złoży do Trybunału kolejny wniosek, tym razem o zbadanie zgodności z konstytucją ustawy kompetencyjnej. W ocenie posła PiS, ustawa ta odbiera polskiemu Sejmowi prawo weta wobec rozstrzygnięć Rady UE, pogarsza polską sytuację i kwestionuje zasady parlamentaryzmu.
- Ten fakt ma tak duże znaczenie dla rozstrzygnięć tutaj podejmowanych, że wymagał głębszego namysłu. TK postanowił jednak inaczej. W tej sytuacji, chcąc jasno i dobitnie wskazać na wagę zagrożeń dla polskiego ładu konstytucyjnego i demokracji płynących z tej ustawy i niechęci wzięcia jej pod uwagę przy tym rozstrzygnięciu, uznałem, że nie mogę dalej uczestniczyć w posiedzeniu Trybunału Konstytucyjnego - mówił dziennikarzom Macierewicz.
Umorzyli po wyjściu
Po wyjściu posła PiS z sali rozpraw Trybunał zdecydował o umorzeniu postępowania w sprawie wniosku - Macierewicz był przedstawicielem wnioskodawców. Wiceprezes TK Marek Mazurkiewicz podkreślił, że przepis art. 60 ust. 2 ustawy o TK przewiduje obowiązkową obecność przedstawiciela wnioskodawców na rozprawie. Zasada ta - jak tłumaczył - została naruszona przez opuszczenia sali przez przedstawiciela wnioskodawców. Zaznaczył, że prawnie uniemożliwia to dalsze prowadzenie rozprawy. Trzech sędziów zgłosiło zdanie odrębne do tej decyzji tłumacząc, że Macierewicz stawił się na rozprawę, jednak postanowił nie kontynuować swojego w niej udziału. Macierewicz ocenił, że decyzja Trybunału w sprawie umorzenia jest "wątpliwa prawnie", a on był obecny na rozprawie i "w pełni" przedstawił wniosek posłów PiS.
Wniosek senatorów PiS
Po przerwie Trybunał zajął się drugim wnioskiem - zgłoszonym przez senatorów PiS - których przedstawiciel senator Piotr Andrzejewski brał nadal udział w rozprawie. W zaskarżeniu senatorów PiS wskazano, że powodem niekonstytucyjności Traktatu jest brak regulacji "okołotraktatowej", jeśli chodzi o procedurę wyrażania zgody na zmiany w prawie pierwotnym Unii (traktatach). Zdaniem autorów wniosku przeniesienie konstytucyjnych kompetencji organów naszego państwa na organy UE i ograniczona skuteczność prawa sprzeciwu naszych władz jest sprzeczna z art. 90 ust. 1 konstytucji. Przewiduje on, że Polska może na podstawie umowy międzynarodowej przekazać organizacji międzynarodowej kompetencje organów władzy państwowej w niektórych sprawach.
Jak tłumaczył Andrzejewski, w niektórych kwestiach, gdzie kompetencje między UE a Polską są niedookreślone (innymi słowy, czy decydujący głos w jakieś sprawie ma UE, czy Polska), tam - zgodnie z Traktatem Lizbońskim - Unia może sama "brać kompetencje". Natomiast pytanie o stanowisko naszego kraju w tych sprawach ma miejsce tylko na poziomie Rady UE (bierze w niej udział premier), a głosu w tej sprawie nie ma parlament. Uczestniczący w rozprawie przedstawiciele Sejmu, prezydenta, MSZ oraz prokuratury podkreślali, że Traktat nie narusza Konstytucji RP oraz suwerenności naszego kraju i zwrócili się do Trybunału o umorzenie części wniosków.
zew, PAP