Rok 2014 jako datę kluczową w procesie przekazywania zadań ochrony bezpieczeństwa wojskom afgańskim wymienili w tym tygodniu (przemawiając w Australii) najbliżsi współpracownicy Obamy: sekretarz stanu Hillary Clinton, minister obrony Robert Gates i przewodniczący Kolegium Szefów Sztabów admirał Mike Mullen. Biały Dom twierdzi, że nie oznacza to zmiany kursu, gdyż rok 2011 podawano zawsze jak datę jedynie rozpoczęcia wycofywania wojsk. Wyznaczenie terminu 2014 r. oznacza jednak - jak zauważają komentatorzy - charakterystyczne przesunięcie akcentów.
W środę komentator konserwatywnego "Wall Street Journal" pochwalił Obamę za jego przemówienie w parlamencie w Indiach, gdzie prezydent podkreślił, że Ameryka nie pozostawi Afganistanu na pastwę talibów. - Stany Zjednoczone nie porzucą narodu afgańskiego, ani tego regionu, aby nie wpadł w ręce ekstremistów, którzy zagrażają nam wszystkim - powiedział Obama. "Prezydent odszedł ostatecznie i niedwuznacznie od swojego terminu wycofania wojsk z Afganistanu w lipcu 2011 r." - skomentował te słowa publicysta "WSJ" Bret Stephens.
Sugestie, że wojska pozostaną dłużej, mogą mieć także związek z nową sytuacją polityczną w USA po niedawnych wyborach. Po wzmocnieniu się reprezentacji Republikanów w Kongresie mogą tam osłabnąć naciski na szybsze zakończenie militarnej operacji afgańskiej. Pochodziły one głównie z kręgów lewicy Demokratów, którzy utracili większość w Izbie Reprezentantów.
pap, ps