Co robił wśród rzucających kamieniami?
Rzecznik komendanta stołecznego policji podinsp. Maciej Karczyński powiedział, że zarzuty kierowane przez Biedronia są bardzo poważne. - Należy je szczegółowo wyjaśnić. Na pewno to zrobimy. Nasz wydział kontroli będzie to badał - zapowiedział Karczyński. - Nam też zależy na wyjaśnieniu sprawy i poznaniu prawdy - podkreślił. Zdaniem Karczyńskiego należy się zastanowić, co Biedroń robił wśród osób, które rzucały kamieniami i racami w stronę legalnego marszu narodowców. - Policja próbowała te osoby powstrzymać i nie dopuścić do konfrontacji - mówił Karczyński. Według niego Biedroń był jedną z osób, która nie chciała się podporządkować policyjnym poleceniom.
Jak dodał, z zeznań policjantów wynika, że Biedroń najpierw chwycił interweniującego policjanta i próbował mu wyrwać pałkę, a potem uderzył funkcjonariusza w twarz. Według Karczyńskiego Biedroń odmówił też podpisania protokołu zatrzymania i skorzystania z przysługujących mu praw, m.in. skontaktowania się z rodziną i skorzystania z obrońcy. Biedroń wcześniej, na konferencji prasowej, mówił, że to nieprawda.
SLD nie odpuści Biedronia
Sprawę "zatrzymań i przetrzymywania" uczestników protestu przeciwko marszowi narodowców chce wyjaśnić SLD. Jak poinformował rzecznik partii Tomasz Kalita, poseł Sojuszu i przewodniczący sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka Ryszard Kalisz zdecydował się wystąpić o wyjaśnienia do komendanta stołecznego policji.
Z kolei posłanka Stanisława Prządka (również SLD) we wtorek ma wystąpić o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych, której jest wiceprzewodniczącą. Na tym posiedzeniu przedstawiciele policji mieliby wyjaśnić m.in., jak doszło do zajść w czwartek i jak traktowano uczestników manifestacji. - W szczególności zwracamy uwagę na pana Robert Biedronia. Na pewno tego nie odpuścimy - zapowiedział Kalita.
Czwartkowy "Marsz Niepodległości" zorganizowany przez Obóz Narodowo-Radykalny i Młodzież Wszechpolską przeszedł przez Warszawę. Marsz był legalny. Środowiska skupione w Porozumieniu 11 Listopada próbowały nie dopuścić do przemarszu narodowców. Uczestnicy "Marszu Niepodległości" zostali zmuszeni do zmiany trasy przemarszu. Łącznie na ulicach stolicy protestowało kilka tysięcy osób; doszło do bójek i przepychanek. Zatrzymano 33 osoby, 12 z nich ma dostać lub już dostało zarzuty naruszenia nietykalności lub czynnej napaści na policjantów.
zew, PAP