- Myślę, że w imię nadrzędnych interesów państwa polskiego warto zaapelować do pana prezesa, by jeśli ma jakiekolwiek wpływy, zechciał łaskawie ich użyć w interesie Polski, przekonując swoich kolegów konserwatystów brytyjskich, by odstąpili od taktyki blokowania spraw ważnych dla UE jako całości - zaapelował prezydent. Dodał, że brak porozumienia w sprawie budżetu "oznacza ryzyko dla Polski, dające się przeliczyć na konkretne pieniądze".
Odnosząc się do wypowiedzi prezydenta, Jarosław Kaczyński powiedział, że frakcja Europejskich Konserwatystów i Reformatorów "ma specyficzną konstrukcję" i właśnie dlatego odpowiada PiS. - Tam, gdzie wchodzą w grę interesy narodowe, tam poszczególne delegacje mogą działać w zgodzie z tym interesem. Ani Anglicy nie mogą wpływać na nasze zachowania w tej kwestii, ani my nie możemy wpływać na zachowanie Anglików, choć oczywiście możemy w tych sprawach rozmawiać - tłumaczył szef PiS. Zaznaczył jednak, że jego partia - podobnie jak Brytyjczycy - odrzuca fikcję braku narodowych interesów w UE i sprzeciwia się hegemonii dwóch państw we Wspólnocie. Z dalszej wypowiedzi wynikało, że chodzi o Niemcy i, prawdopodobnie, Francję.
Zdaniem Kaczyńskiego postawa Wielkiej Brytanii była "zawsze bardzo niechętna zwiększaniu wydatków" i nie dotyczy to tylko konserwatystów, ale także rządów laburzystów. - Co prawda ostatnio premier Cameron poszedł na pewne ustępstwa, ale ma dziś z tego powodu liczne kłopoty w swoim kraju - dodał Kaczyński.
Fiasko negocjacji w sprawie budżetu UE może oznaczać, że wydatki Unii będą opierać się na niekorzystnym dla odbiorców funduszy prowizorium. Wówczas przynajmniej przez kilka pierwszych miesięcy przyszłego roku, budżet będzie składać się z tzw. prowizorycznych dwunastek, czyli maksymalnie jednej dwunastej budżetu na rok 2010 na każdy miesiąc.PAP, arb