Noblistka, która przez ostatnie siedem lat nie opuszczała swojego domu nad jeziorem w Rangunie, zamierza podróżować po kraju i odwiedzać swoich zwolenników. - Chciałabym przez jakiś czas podróżować i wydaje mi się, że powinnam to robić - powiedziała. Dodała, że jest "zbyt zajęta", by martwić się o swoje bezpieczeństwo. W przeszłości podczas podróży dochodziło do incydentów. W maju 2003 roku bandyci zaatakowali w Depayin konwój pojazdów, którym podróżowała m.in. opozycjonistka. Według organizacji broniących praw człowieka zginęło wówczas ok. 70 osób kojarzonych z partią Suu Kyi, Narodową Ligą na rzecz Demokracji (NLD).
Suu Kyi nie odrzuciła nowego systemu politycznego. Komentując zapowiadane dążenie junty do powstania rządu cywilnego, stwierdziła, że będzie wspierała ten proces, "jeśli będzie on szedł w odpowiednim kierunku, takim, którego pragną ludzie". Pierwsze od 20 lat wybory, które odbyły się 7 listopada, zostały potępione przez Stany Zjednoczone, Europę i Japonię jako fikcja, mająca umocnić władzę junty pod pozorem utworzenia cywilnego rządu. Jedna czwarta miejsc w parlamencie zarezerwowana jest dla wojskowych.
Opozycjonistka powiedziała również, że komitet powołany przez członków jej partii w celu zbadania wyborów pod kątem oszustw za kilka tygodni opublikuje raport w tej sprawie. Wcześniej Suu Kyi podkreślała, że jej partia nie będzie protestować przeciwko wynikom wyborów, ponieważ nie brała w nich udziału. Suu Kyi zbojkotowała wybory parlamentarne. Protestując przeciwko przyjętej przez juntę ordynacji wyborczej, która wykluczyła możliwość jej udziału w wyborach jako osoby skazanej przez sąd, partia noblistki nie zarejestrowała się ponownie, czego wymagało nowe prawo wyborcze; została więc rozwiązana.
zew, PAP