Brytyjczyk nazwał Niemca faszystą. Incydent w PE

Brytyjczyk nazwał Niemca faszystą. Incydent w PE

Dodano:   /  Zmieniono: 
Brytyjski eurosceptyczny poseł został w środę wyrzucony z sali plenarnej Parlamentu Europejskiego za nazwanie niemieckiego lidera frakcji socjalistycznej "faszystą" i użycie pod jego adresem hitlerowskiego hasła "jeden naród, jedna Rzesza, jeden wódz".
Do burzliwej wymiany zdań, zakończonej interwencją przewodniczącego Jerzego Buzka, doszło podczas debaty o sytuacji gospodarczej strefy euro. Lider frakcji socjalistów Martin Schulz apelował o zgodne działanie wszystkich krajów i w tym kontekście krytykował Wielką Brytanię, która nie jest w strefie euro, wytykając jej dążenie do cięć w unijnym budżecie.

Wtedy głos spontaniczne zabrał Godfrey Bloom z eurosceptycznej brytyjskiej UK Independence Party (UKIP). Nie miał włączonego mikrofonu i jego wypowiedź była słabo słyszalna. - On powiedział "Ein Volk, Ein Reich, ein Fuehrer" - wykrzyknął w odpowiedzi oburzony Schulz. W obronie socjalistycznego kolegi stanął lider największej, chadeckiej frakcji Joseph Daul, który natychmiast zażądał przeprosin. I ironicznie dorzucił, że mało brakowało, a Brytyjczyk dodałby, że w Europie zakłada się obozy koncentracyjne, by radzić sobie z  kryzysem. Oburzeni byli też inni posłowie.

Faszysta, nie demokrata

Bloom nie zaprzeczył, że zacytował hitlerowską dewizę III Rzeszy. Kiedy prowadzący obrady Buzek zażądał od niego przeprosin, nie zrobił tego i dodał nawet przez mikrofon pod adresem Schulza, że jest to "faszysta, a nie demokrata". Wtedy asystenci Buzka podsunęli przewodniczącemu odpowiedni przepis wewnętrznego regulaminu PE. Powołując się nań, przewodniczący zażądał od posła opuszczenia sali i zapowiedział rozmowę dyscyplinującą. Sprawę ewentualnych kar ma przedyskutować Konferencja Przewodniczących frakcji politycznych PE. Bezskutecznie próbował interweniować lider UKIP Nigel Farage; Bloom w końcu dobrowolnie wyszedł z sali.

Burzliwa dyskusja rozgorzała ponownie, gdy w południe Bloom pojawił się na głosowaniach. Po kolejnej wymianie zdań między nim a  Schulzem prowadzący obrady wiceprzewodniczący zażądał od Brytyjczyka opuszczenia sali i poddał nawet tę kwestię pod głosowanie. Większość posłów była za wyrzuceniem Brytyjczyka. Gdy Bloom odmówił, wiceprzewodniczący zagroził wezwaniem strażników i - zarzucając posłowi "obstrukcję" - zawiesił obrady. Ostatecznie Bloom wyszedł eskortowany przez parlamentarnych woźnych. Wtedy wznowiono głosowania.

Frakcje potępiają Brytyjczyka

Szefowie głównych frakcji PE we wspólnym oświadczeniu stanęli w obronie Schulza, potępili Blooma i zażądali od Buzka wymierzenia surowej kary. - Nigdy nie zaakceptujemy, by deputowany obrażał swoich kolegów w sposób, który przywołuje najgorsze chwile w naszej historii - napisali Daul (chadecja), Guy Verhofstadt (liberałowie), Rebecca Harms i Daniel Cohn-Bendit (Zieloni), Michał Kamiński (Konserwatyści i Reformatorzy) i Lothar Bisky (komuniści).

Znany z ciętego języka lider socjalistów w PE nie po raz pierwszy stał się ofiarą porównań do czasów hitlerowskich. W 2003 roku włoski premier Silvio Berlusconi powiedział, że Niemiec byłby znakomity "do roli kapo" w jakimś filmie. Nie są to też pierwsze inwektywy z ust przedstawicieli UKIP podczas obrad plenarnych PE, które kończą się interwencją Buzka. W marcu Nigel Farage został przez przewodniczącego ukarany odebraniem 10 diet poselskich (ok. 3 tys. euro) za nazwanie przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya "mokrym mopem" i  "urzędniczyną z banku".

zew, PAP