Mimo ataków portal Wikileaks zdołał ujawnić materiały dyplomatyczne, przesyłając je do redakcji światowych mediów, m.in. "New York Timesa", brytyjskiego "Guardiana" i niemieckiego tygodnika "Der Spiegel". Poniedziałkowy "Daily Mail" komentuje, że Wikileaks nie oskarżył wprost władz USA o odpowiedzialność za ataki, ale komunikat na Twitterze będzie "postrzegany jako jasno wskazujący na winę Waszyngtonu", któremu bardzo zależało na wstrzymaniu publikacji.
Także w poniedziałek francuski tygodnik "Le Point" napisał, że już w połowie grudnia ma ruszyć portal konkurencyjny wobec Wikileaks. Wokół nowej inicjatywy skupieni mają być dawni współpracownicy założyciela Wikileaks Juliana Assange'a, którzy twierdzą, że istniejący portal niewystarczająco chroni swoich informatorów. Wśród dysydentów znalazł się przede wszystkim Daniel Domscheit-Berg, który przez 2,5 roku był rzecznikiem Wikileaks, występując pod nazwiskiem Daniel Schmitt. Domscheit-Berg alias Schmitt był obok Assange'a jedną z dwóch twarzy Wikileaks, ale niedawno zaczął on zarzucać założycielowi portalu, że ten "zachowuje się jak cesarz".
Jak pisze "Le Point", Domscheit-Berg uważa, że w Wikileaks panuje "kult jednostki", a "zabawa w kotka i myszkę" między CIA a Assange'em jest "jedynie maskaradą". "Gdyby amerykańskie służby rzeczywiście chciały go aresztować, zrobiłyby to już dawno" - twierdzi Domscheit-Berg. Jego zdaniem, nowy konkurencyjny wobec Wikileaks serwis, przy którym pracować ma ok. 10 osób, umocni znaczenie informacji.
PAP