W przeciwnym wypadku, czyli nieuznania wyborów przez Moskwę - o czym spekulują media - "los dokumentu, tak potrzebnego wyższym władzom polityczno-wojskowym Rosji, będzie niejasny" - pisze Alesin. Jego zdaniem, bez udziału Białorusi i jej wojsk, które są podstawą Regionalnego Zgrupowania Wojsk, Rosja nie mogłaby podjąć żadnej znaczącej reakcji wobec wschodnich członków NATO. Siły rosyjskie "ledwie starczają dla najbardziej niebezpiecznych dla niej obecnie kierunków - Chin i Kaukazu". Zresztą, nawet gdyby miała wystarczające zasoby, Rosja "nie jest w stanie obejść się bez >strategicznego balkonu<," którym w Europie jest dla niej Białoruś - uważa autor.
Z tego względu - dodaje - "praktycznie wszyscy poważni eksperci są zgodni, że cokolwiek by się stało, Rosja będzie starała się zachować Białoruś jako główną sojuszniczkę w sferze wojskowo-politycznej i postara się zrekompensować zaostrzenie konfliktu na najwyższych szczeblach aktywizacją współpracy wojskowo-technicznej". Zdaniem Alesina, Moskwa stara się "zachować tak ważny, jej zdaniem, instrument presji na Alaksandra Łukaszenkę, jakim jest ewentualne nieuznanie go za wybranego zgodnie z prawem szefa państwa". Jednak Łukaszenka "uważa, że jego >asy w rękawie< są silniejsze" - konstatuje tygodnik.
PAP