Premier Izraela Benjamin Netanjahu zaapelował w czwartek do społeczności międzynarodowej o pomoc w walce z gigantycznym pożarem lasu na górze Karmel w pobliżu Hajfy, na północy Izraela.
Z pożarem, określanym jako najgorszy w historii Izraela, walczy 25 oddziałów strażaków liczących ok. 1500 ludzi. Okazało się jednak, że nie dysponują oni wystarczającą ilością sprzętu. Brakuje zwłaszcza śmigłowców i samolotów gaśniczych. Według źródeł izraelskich, pomoc oczekiwana jest m. in. z Grecji, Cypru, Hiszpanii, Turcji, Francji, Azerbejdżanu, Rosji, Chorwacji i Rumunia. Prezydent USA Barack Obama zaoferował w czwartek pomoc amerykańską i złożył "szczere kondolencje" rodzinom ofiar.
Żywioł spowodował śmierć co najmniej 40 osób. Ok. 12 tys. mieszkańców pobliskich rejonów, w tym mieszkańców Hajfy, zostało ewakuowanych. Według lokalnych mediów, ogień opanował teren o powierzchni prawie 3 tys. hektarów. Władze podejrzewają, że pożar wybuchł na nielegalnym wysypisku śmieci i rozprzestrzenił się błyskawicznie w warunkach panującej dotkliwej suszy. Nie wyklucza się też umyślnego podpalenia.
W czwartek w pobliżu Hajfy wiał wiatr o prędkości ok. 30 km na godzinę, a temperatura sięgała 30 stopni. Od miesięcy w Izraelu panują wyjątkowo wysokie temperatury. Tegoroczny listopad był najsuchszy od 60 lat.
zew, PAP