W wyniku pożaru śmierć poniosło najprawdopodobniej 41 osób, głównie strażników więziennych, którzy jechali autokarem na pomoc w ewakuacji pobliskiego więzienia. Końcowy bilans spalenia się autokaru, którym jechali, nie jest jeszcze znany, ponieważ dotychczas udało się zidentyfikować 11 ciał - poinformował rzecznik policji Micky Rosenfeld. Dodał, że do szpitali trafiło 17 osób.
Według izraelskich mediów eksperci od lat ostrzegali, że strażakom brakuje środków do walki z wielkimi pożarami, które mogłyby wybuchnąć podczas ewentualnej wojny. - Wczoraj okazało się, że Izrael nie jest przygotowany na wojnę lub masowy atak terrorystyczny z wieloma ofiarami na froncie - napisał dziennik "Haarec" w piątkowym komentarzu redakcyjnym. Prezydent USA Barack Obama zaoferował w czwartek pomoc amerykańską i złożył "szczere kondolencje" rodzinom ofiar.
Władze podejrzewają, że pożar wybuchł na nielegalnym wysypisku śmieci i rozprzestrzenił się błyskawicznie w warunkach panującej dotkliwej suszy. Nie wyklucza się też umyślnego podpalenia. W czwartek w pobliżu Hajfy wiał wiatr o prędkości ok. 30 km na godzinę, a temperatura sięgała 30 stopni. Od miesięcy w Izraelu panują wyjątkowo wysokie temperatury. Tegoroczny listopad był najsuchszy od 60 lat.
zew, PAP