Premier przyznał, że "polityka to nie jest domena ludzi świętych". - To nie jest odkrycie ani dolnośląskie, ani polskie. Ważne, aby nie było tolerancji dla tego typu zachowań. Póki będę miał zdrowie i siły, będę się starał reagować możliwie szybko i twardo, tak jak w przypadku obu senatorów (Ludwiczuka i Tomasza Misiaka - red.) - zadeklarował szef rządu.
Tusk powiedział, że PO będzie się zastanawiać, dlaczego to właśnie na Dolnym Śląsku zdarza się kolejna sytuacja, która skutkuje odejściem polityka PO z partii. - Nie wykluczam, że mamy do czynienia z taką sytuacją wszędzie tam, gdzie ma się za dużo siły. Złe zachowania, korupcja, one z reguły towarzyszą najsilniejszym, a rzeczywiście PO na Dolnym Śląsku to jest bastion. Najważniejsze, żeby było zero tolerancji dla takich zjawisk - powiedział szef rządu.
Tusk wyraził też nadzieję, że przez sprawę Ludwiczuka wyborów samorządowych nie przegra w Wałbrzychu kandydat PO Piotr Kruczkowski. - Mam nadzieję, że kandydat na prezydenta Wałbrzycha nie będzie mimowolną ofiarą. Byłoby w tym coś koszmarnego, żeby wysoką cenę zapłacił ktoś, kto nie ma nic wspólnego ze sprawą. Mam nadzieję, że mieszkańcy Wałbrzycha będą w stanie rozróżnić niestosowne zachowanie i głupotę jednego człowieka od zachowania kandydata - powiedział Tusk.
Roman Ludwiczuk, który 2 grudnia zrezygnował z członkostwa w PO, był pełnomocnikiem powiatowym komitetu wyborczego PO w Wałbrzychu. Do drugiej tury wyborów w tym mieście przeszedł obecny prezydent Piotr Kruczkowski (PO). W środę sztab wyborczy kontrkandydata Kruczkowskiego - Mirosława Lubińskiego z Wałbrzyskiej Wspólnoty Samorządowej - zawiadomił wałbrzyską prokuraturę o popełnieniu "korupcji politycznej" przez Ludwiczuka. Z zawiadomienia wynika, że Ludwiczuk proponował pełnomocnikowi sztabu wyborczego Lubińskiego, Longinowi Rosiakowi, stanowisko wicestarosty wałbrzyskiego, a jego żonie pracę w jednej ze spółek miejskich oraz atrakcyjny wyjazd na wakacje, jeśli ten przejdzie na stronę kontrkandydata.
zew, PAP