Do niespodziewanej zmiany planów doszło prawdopodobnie dlatego, że Kadafi obraził się za to, jak potraktowano go dwa miesiące wcześniej podczas jego wizyty w Nowym Jorku, gdzie miał wystąpić w ONZ. Jego syn Saif al-Islam miał powiedzieć amerykańskim dyplomatom, że Kadafi poczuł się "poniżony", kiedy nie pozwolono mu rozstawić dużego beduińskiego namiotu, z którym zazwyczaj podróżuje, oraz odwiedzić miejsca zamachów na World Trade Center z 2001 roku.
Z amerykańskich dokumentów dyplomatycznych wynika, że Amerykanie i Rosjanie coraz bardziej niepokoili się losem paliwa nuklearnego, które zabezpieczono jedynie do transportu, a nie do składowania. Według strony amerykańskiej mogło dojść do katastrofy ekologicznej, gdyby pojemniki nie zostały wysłane do Rosji w ciągu miesiąca. Kryzys rozwiązała dopiero sekretarz stanu USA Hillary Clinton, która osobiście wysłała do Kadafiego wiadomość, zapewniając go o dobrych relacjach USA z Libią. Ostatecznie rosyjski samolot odebrał materiały nuklearne 21 grudnia.
PAP, arb