Łukaszenka rozegrał Zachód i Rosję

Łukaszenka rozegrał Zachód i Rosję

Dodano:   /  Zmieniono: 
- UE i USA powinny zerwać z politycznym chciejstwem wobec białoruskiego reżimu Alaksandra Łukaszenki i przywrócić sankcje, jeśli nie zwolni on więźniów politycznych - uważa David Kramer z ośrodka Freedom House w artykule na łamach czwartkowego "Wall Street Journal Europe".
Dyrektor waszyngtońskiego ośrodka przypomina, że z końcem 2008 roku Bruksela zawiesiła sankcje nałożone na Mińsk dwa lata wcześniej w  proteście przeciwko malwersacjom wyborczym z 2006 roku. W odpowiedzi Łukaszenka uwolnił więźniów politycznych. Sankcje obejmowały m.in. zakaz kontaktów dyplomatycznych i  zamrożenie aktywów przedstawicieli białoruskiego reżimu. Osobne sankcje na Białoruś nałożyły Stany Zjednoczone. Wielu unijnych dyplomatów od początku czuło się niewygodnie z  sankcjami, wychodząc z założenia, że dyplomacja jest skuteczniejszą metodą postępowania wobec Białorusi. Dlatego zawieszono je, mimo że przebieg parlamentarnych wyborów z 2008 roku pozostawiał wiele do życzenia.

"Gdy pogorszyły się stosunki Łukaszenki z Moskwą (rosyjska państwowa telewizja latem bieżącego roku zaangażowała się w jawną kampanię propagandową przeciwko niemu), unijni dyplomaci dostrzegli w  tym szansę na przyciągnięcie Białorusi do Europy i odciągnięcia jej od Rosji" - napisał Kramer. "Jednak Łukaszenka okazał się specem od rozgrywania Zachodu i  Rosji przeciw sobie, a wielu europejskich polityków dało się nabrać" - dodaje.

Podróże do Mińska w przededniu grudniowych wyborów prezydenckich niektórych zachodnich polityków, oferujących Łukaszence korzyści finansowe w zamian za przeprowadzenie wolnych i rzetelnych wyborów, faktycznie były wyrazem poparcia dla niego - twierdzi amerykański ekspert. Również Waszyngton padł ofiarą pobożnych życzeń, że Łukaszenka będzie najlepszą rękojmią oparcia się naciskom Moskwy i że w  gruncie rzeczy jest on ostrożnym liberałem.

Wyrazem tego było spotkanie sekretarz stanu USA Hillary Clinton z szefem dyplomacji białoruskiej Siarhiejem Martynauem w  Kazachstanie w listopadzie. "Czytając oświadczenie (po spotkaniu) nie  sposób się domyśleć, że Łukaszenka przed trzema laty wydalił z Mińska ambasadora USA i jak dotąd oba państwa nie  znormalizowały stosunków dyplomatycznych" - pisze ironicznie Kramer.

"Przemoc  wobec uczestników protestów powinna położyć kres pobożnym życzeniom Zachodu odnośnie Łukaszenki i jego kolesiów. Nie zamierza on na serio zliberalizować kraju, ponieważ nie chce dopuścić do tego, by władza wymknęła mu się z rąk. Nie zależy mu też na poprawie stosunków z Zachodem, lecz na tym, by stosunki te dawały mu możliwość równoważenia presji ze strony Moskwy" - konkluduje Kramer.

PAP