- Będziemy robić tak, jak we Francji czy Niemczech, tam prezydent może uwolnić człowieka objętego śledztwem. Tak, ja mogę to zrobić na etapie śledztwa, ale jeśli są do tego podstawy. Jeśli nie mają oni związku z masowymi pogromami, a znaleźli się tam ze względów ideologicznych, to będę rozpatrywać tę kwestię. A jeśli jesteś winny, to nie będę się wtrącać - wyjaśnił prezydent Białorusi. Łukaszenka podkreślił jednocześnie, że każdy powinien odpowiadać sam za siebie. - Ich los jest w ich rękach i oni o tym wiedzą. Jeśli ktoś będzie na nas naciskać i żądać, to będzie tylko gorzej - mówił. - Jeśli jesteś aktywnym uczestnikiem masowych zamieszek, to jest śledztwo, sąd, zdecydują w twojej sprawie. A generalnie, to los jest w ich rękach: i byłych kandydatów i zatrzymanych, i tych "bojowników", którzy niszczyli - uciął temat.
Zapytany o osiągnięcia minionego roku, Łukaszenka stwierdził, że najważniejsze było "obronienie kraju". - Nawet nie wyobrażacie sobie, że garstka odszczepieńców mogła przewrócić kraj. Nawet ja wielu rzeczy sobie nie wyobrażałem - stwierdził. Według jego słów "za plecami tych osób stali ludzie nie z naszego państwa, pewne struktury i wielkie pieniądze". - Mogliśmy obudzić się w zupełnie innym kraju - kontynuował. - Kiedy mówią mi o Zachodzie, to ja absolutnie im nie wierzę: najprawdopodobniej starali się mnie i nas wszystkich uśpić. A teraz widzimy ich prawdziwą twarz - oznajmił prezydent. W jego opinii negatywna ocena wyborów prezydenckich na Białorusi była przygotowana zawczasu. - Główny wniosek, jaki ja wyciągam, jest taki, że my im tam na Zachodzie absolutnie nie jesteśmy potrzebni. Chcą, żebyśmy byli słabi, a słaby nie odniesie sukcesu. Szanują tylko silnych. My słabi nie będziemy - podsumował Łukaszenka.PAP, arb