Od 10 kwietnia bez zmian
- Prezydent staje się rzecznikiem prasowym strony rosyjskiej - ocenia wypowiedź Komorowskiego Girzyński. Zdaniem posła PiS, rolą głowy państwa jest zadawanie trudnych pytań w imieniu Polaków, takich jak "kto i dlaczego ten samolot źle sprowadził". Z kolei według Eugeniusza Kłopotka, prezydent ma rację, że tupolew nie powinien lądować "w takich warunkach". Jednak pozostałą część wypowiedzi Komorowskiego szef klubu PSL ocenia jako "zbyt daleko idący skrót myślowy". Według Kłopotka, w sprawie Smoleńska oddalamy się od prawdy.
Ryszard Kalisz z SLD również uważa, że przyczyn katastrofy było więcej. Polityk SLD zwraca uwagę na przygotowanie polskich pilotów, stan lotniska Siewiernyj oraz komunikację na linii kontrolerzy lotu - piloci Tu-154M. Według Kalisza istotne są też luki w polskim prawie. Jak zauważa Kalisz, nie ma organu, który mógłby prezydentowi zabronić lądowania na konkretnym lotnisku. - Musimy wprowadzić służby, które mają takie uprawnienia - postuluje Ryszard Kalisz.
- Niestety, chyba nadal jesteśmy na tym etapie organizacyjnym i prawnym, na jakim byliśmy 10 kwietnia - mówi Paweł Poncyljusz. Polityk PJN wolałby, żeby prezydent Komorowski zamiast mówić o przyczynach katastrofy oświadczył, że dziś taka sytuacja nie byłaby możliwa. Poncyljusza interesuje najbardziej, czy dziś najważniejsze osoby w państwie mogą się czuć bezpiecznie, latając samolotami.
Gowin: to klęska państwa
Polityk PO Jarosław Gowin ocenia, że do katastrofy smoleńskiej doprowadził ciąg przyczyn. - To była klęska państwa. Klęska tych dwudziestu lat niepodległej Polski - mówi poseł Platformy. Jego zdaniem, nie zdało egzaminu przed katastrofą państwo, które nie potrafi zapewnić bezpieczeństwa "pierwszemu ze swoich obywateli". Odnosząc się do wypowiedzi Komorowskiego Gowin zauważa, że prezydent ma niedostateczną wiedzę na temat rosyjskiego raportu, a słowa Komorowskiego interpetowane są "zbyt literalnie".
zew, TVN24, TVP Info, PAP